J.Kopińska, "Polska odwraca oczy", Wydawnictwo Świat Książki 2017.
Rzadko sięgam po literaturę faktu. Może to przez moją nieskrywaną miłość do fikcji literackiej, a może przez fakt, że trudno uwierzyć w absurdy i tragedie, które mają miejsce w naszym kraju. Owszem, czytam reportaże publikowane w gazetach, ale zazwyczaj pojedynczo w jakimś egzemplarzu sprzed dwóch tygodni, który udało mi się od kogoś wyżebrać. Po książkę Justyny Kopińskiej "Polska odwraca oczy" sięgnęłam, ponieważ na okładce miała informacje o kilku ważnych nagrodach, a ja chciałam zrozumieć niesprawiedliwość otaczającego mnie świata. Nie zrozumiałam, ale przekonałam się, że sprawiedliwość nie istnieje.
"Polska odwraca oczy" to zbiór reportaży napisanych przez Justynę Kopińską i publikowanych w ostatnich latach między innymi w Gazecie Wyborczej i Dużym Formacie. Dotyczą one spraw społecznych i kryminalnych. Do najsłynniejszych należą "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadecie?" czy "Biała bluzka. Tajemnica minister Zdrojewskiej". W każdym autorka pochyla się nad poszkodowanymi, stara się zrozumieć obie strony i zastanawia się jakie błędy systemowe mogły doprowadzić do wystąpienia danych sytuacji.
Wydawało mi się, że literatura faktu nie będzie potrafiła mnie wciągnąć. Myliłam się. Reportaże Kopińskiej pochłonęłam w jeden dzień i nadal było mi mało. Ponieważ po tej książce Polska zamiast odwracać oczy powinna je otwierać. Żyjemy bowiem w świecie patologii prawnych, doprowadzających do degradacji społeczeństwa. Nie wszystkie teksty znajdujące się w tym zbiorze mogły mnie zaskoczyć - część już czytałam w prasie, a o niektórych opisywanych w książce sytuacjach można było usłyszeć w telewizji. Wspomniana już przeze mnie sprawa siostry Bernadetty wstrząsnęła cała Polską. Mało kto pamięta jednak o tym, że ta oprawczyni za wszelką cenę unikała kary i została skazana niewspółmiernie do swoich win. Z kolei większość z pozostałych, przepełnionych okrucieństwem sióstr zakonnych, nadal nie poniosła kary. Na podstawie tego reportażu widać, że mamy w Polsce dwa rodzaje prawa - to stosowane wobec normalnych ludzi, wymierzające nadzwyczaj dotkliwe kary i prawo uprzywilejowanych - duchowieństwa, polityków, ludzi bogatych, którzy mogą popełnić najgorszą zbrodnię i albo wywinąć się od wyroku albo uzyskać najniższy wymiar kary. Kopińska celnie wskazuje czytelnikom również społeczną dyskryminację wobec osób pochodzących z biednych rodzin - jak bite dziewczyny z Specjalnego Ośrodka Sióstr Boromeuszek nie mające prawa do domagania się odszkodowań, czy kobiet jak zgwałcona podczas wyjazdu służbowego tłumaczka, którą podczas dochodzenia i procesu torturuje się psychicznie by potem gwałcicieli skazać na karę w zawieszeniu. Albo więźniów zmuszanych do handlu narkotykami pod groźbą zrobienia krzywdy ich bliskim. To samo ułomne prawo dotyczy też innych osadzonych, wypuszczanych na wolność mimo popełnienia strasznych zbrodni tylko po to, by znów gwałcili i mordowali. Po przeczytaniu tych reportaży nie mam ochoty na jakiekolwiek spotkanie z prawem, ponieważ mam świadomość, że dziewięćdziesiąt procent tego środowiska to towarzystwo wzajemnej adoracji, które pomiędzy własnym urzędem i przepisami nie potrafi zauważyć człowieka.
Najbardziej ujmujące w tych tekstach było nie tylko profesjonalne wyważenie i przedstawienie racji każdej ze stron konfliktu (czasami, niestety, tylko chęć dania głosu tym, którzy o swoich winach nie chcą mówić, ani się do nich przyznać), ale i pokazanie osamotnienia człowieka wobec machiny, jaką jest prawo. Sytuacje z prawdziwego życia, przedstawiane w reportażach Kopińskiej czyta się niczym powieść sensacyjną, mimo że ich skrupulatność i dziennikarska dokładność jest nie do podważenia.
"Polska odwraca oczy" to początek mojej przygody z reportażem. Wiem jednak, że będę ją kontynuować. Kopińska pokazuje, że należy stawać po stronie najsłabszych, od których odwrócił się świat, a prawo, mające ich bronić, działa przeciwko nim. I choć takie teksty mogą wywoływać w czytelniku chęć odwrócenia wzroku, w głębi chce się czytać jeszcze więcej, aby nie zostawić tych tragedii bez rozgłosu i bez sprzeciwu.