M.Zygmunt, "New romantic", Korporacja Ha!art, 2007.
Na "New romantic" Michała Zygmunta trafiłam dzięki BookRage, serwisowi internetowemu, który zajmuje się sprzedawaniem pakietów e-booków za cenę zaproponowaną przez klienta. Przez ostatnie kilkanaście dni oferowali zestaw książek polskich pisarzy i dałam się skusić. Co prawda, za Kindla, którego dzielę z mężem, chwytam tylko wtedy, kiedy nie mam pod ręką już ani jednej papierowej książki, ale czego się nie robi dla dobrej literatury? Skusiłam się, wzięłam pierwszego z e-booków i przekonałam się, że napisanie jego recenzji, będzie bardzo trudne. Widocznie dobry tekst uzyskany niewielkim kosztem musi mieć jakieś wady.
"New romantic" to krótka, złożona z trzech opowiadań książka, wydana w 2007 roku. Sama data premiery jest znacząca w kontekście fabuły dwóch z trzech tekstów. Bowiem pisano je albo w czasach trudnych wyborów prezydenckich i parlamentarnych, albo na początku kadencji Lecha Kaczyńskiego jako głowy państwa i rządów koalicji PiS - Samoobrona - LPR. Dlaczego to istotne? Cóż, postaram się Was wprowadzić. Pierwsze opowiadanie - "New romantic" dotyczy lewicowych rewolucjonistów. Studenci, starający się zrozumieć zwykłych, prostych ludzi, chcą za wszelką cenę doprowadzić do klęski prawicowych kandydatów w nadchodzących wyborach prezydenckich. Na początku zamierzają jedynie obrzucić ich cuchnącą substancją. Plan jednak ewoluuje i w ręce radykalnych aktywistów trafiają naładowane pistolety. Z kolei "Bądź sobą, wybierz Westerplatte" opowiada o rządach katolicko-prawicowej partii, prześladującej w imię swojej wiary homoseksualistów, lewicowców i innowierców. Na początku działaczy LGBT traktuje się jak opozycjonistów w czasach PRL, a potem usuwa się ich ze szkół i uniwersytetów. Dyskryminacja jednak eskaluje - władza stwarza obozy koncentracyjne, mające na celu zmianę orientacji seksualnej u przebywających w nich więźniów. Kiedy wieści o wydarzeniach w Polsce idą w świat, homoseksualiści z całego globu mobilizują się i wspomagają mniejszości podczas wojny domowej, wywołanej przez uciemiężonych Polaków. Trzecie opowiadanie pod tytułem "Strach" jest dużo bardziej kameralne. Narratorem jest szesnastolatek, starający się odnaleźć swoją tożsamość. Wbrew własnej woli staje się członkiem paczki młodocianego gangstera. W pewnym momencie orientuje się, że czuje do chłopaka coś więcej niż tylko przyjaźń.
Książka ma przerysowaną i ironiczną formę. Przy pomocy kilku charakterystycznych, acz stereotypowych bohaterów, przedstawia mechanizmy rewolucyjne i polityczne, formy ucisku, zaślepienie władzy. Opowiadania nie są jednoznaczne ideowo, nie można stwierdzić, z którą stroną identyfikuje się autor. Pokazuje nam jednak, że w kwestii polityki nikt nie jest dobry, a w obliczu władzy i ideologii, moralne wartości zamieniają się w mrzonkę. Ludzie mają to do siebie, że wierzą w propagandę i dopóki na własnej skórze nie odczują, że coś jest nie tak, nie chcą walczyć. Książka jest chaotyczna, ale w tym szaleństwie jest metoda. Bombardowani przez informacje, nieważne czy z prawej czy z lewej strony, czujemy się jak przed wyborami, kiedy odbijamy się od głośno krzyczących polityków i staramy się odnaleźć tego, kto albo wierzy w to, co mówi, albo opowiada najmniej kłamstw. Polityka, wyolbrzymiona do granic absurdu, jest jeszcze bardziej chaotyczna niż ta, z którą mamy do czynienia na co dzień. A bohaterowie, którzy wszystko co robią, czynią z wiary we własne poglądy, a nie ze zwykłego politycznego wyrachowania, sprawiają, że treść książki może przerażać. Strach wzbudza również to, że autor czerpie z historii. Wie, do czego zdolny jest człowiek, dążący do władzy lub chcący ją utrzymać. Dlatego też pokazuje, że nawet pozornie niegroźny rząd może wzorem Hitlera, zorganizować obozy koncentracyjne dla osób przekraczających normę "wzorowego obywatela", albo, idąc za przykładem UB zorganizować policję religijną, prześladującą opozycjonistów.
Książkę przeczytałam dokładnie tydzień temu, ale czułam, że stworzenie tej recenzji będzie trudne, dlatego je odwlekałam. Nie wiedziałam, że po kilku dniach, rzeczywistość wywinie mi psikusa i uczyni pisanie jeszcze bardziej skomplikowanym. Tuż po publikacji "New romantic" było nazywane pierwszą książka antykaczyńską. I nie chodziło tu tylko o to, że w pierwszym z opowiadań ktoś strzela do Lecha Kaczyńskiego. Dużo dotkliwej krytykuje miłośników IV RP "Bądź sobą, wybierz Westerplatte". Kiedy czytałam to opowiadanie tydzień temu, musiałam stwierdzić, że autor przewidział to, co dzieje się od kilku miesięcy wokół nas: poszerzenie wpływów Kościoła, gloryfikowanie ugrupowań nacjonalistycznych, ingerencję w system edukacji, czy wykluczenie niektórych grup społecznych. Dziś, oglądając programy informacyjne, stwierdzam, że Michał Zygmunt napisał przerażający scenariusz, który w dużej części może zostać zrealizowany, jeśli nie da się utemperować buty rządzących.
"New romantic" to według mnie obowiązkowa pozycja dla tych, którzy w polityce porzucają racjonalność na rzecz wiary w ideologię czy partię. I choć książka ma w sobie coś z reductio ad absurdum, zdaje się być lekiem na nieświadomość zmanipulowanych tłumów. Pokazuje, że bez względu na to, czy mowa o prawicy, lewicy, czy centrum, władza czy chęć jej zdobycia, sprawia, że można zajść za daleko. A przede wszystkim jest dowodem na to, że warto słuchać pisarzy i czytać książki, ponieważ patrzą oni na otaczający nas świat z trochę innej perspektywy i mogą przewidzieć coś, co innym nie przyszło jeszcze do głowy. Polecam!
W trakcie czytania opisu tej książki, nasuwały mi się dokładnie myśli, które ujęłaś w ostatnim akapicie. Nie jest to nowa prawda, bo przecież już to było, a jednak wciąż zbyt mało osób zagłębia się w ten temat, poddaje refleksjom, na przekór rzeczywistości...
OdpowiedzUsuńZgadzam się w stu procentach. Mam wrażenie, że ludzie często zapominają o tym, co już było i przez nieznajomość historii i mechanizmów politycznych dają się mamić przed każdymi wyborami.
UsuńWiesz co? Myślę, że za dużo już mam tego typu rewelacji przy włączaniu tvn24 - dobijanie się jeszcze taką (profetyczną?) literaturą mogłoby mnie dobić. Domyślam się jednak, że z łatwością można rozpoznać pewne mechanizmy, o których autor mówi w opowiadaniach, w obecnej sytuacji naszego kraju. Z pewnością Zygmunt nie jest tak genialny jak Orwell (trudno takim być), ale lektura jego tekstów musi poważnie poruszać pewne napięte już struny.
OdpowiedzUsuńZygmunt Orwellowi nie dorównuje z żadnym aspekcie - to muszę przyznać. I wydaje mi się, że wpływ na moją recenzję miało TVN24 słyszane z drugiego pokoju. Mam jednak wrażenie, że książka może się przydać tym, którzy o mechanizmach politycznych nie wiedzą zbyt wiele, a Orwell wydaje im się lekturą zbyt ciężką, ponieważ uczą (uczyli?) o nim w szkole. Teksty z "New romantic" są bardziej przerysowane, popowe i być może łatwiej trafią do młodego, niezainteresowanego polityką czytelnika.
Usuń