czwartek, 29 grudnia 2016

"Pasażer 23" Sebastiana Fitzka, czyli kryminał tak nudny, że chcesz się utopić.

S.Fitzek, "Pasażer 23", tłumaczenie B.Tarnas, Wydawnictwo Amber, 2016.
Często zdarza mi się wybierać audiobooki na chybił trafił. Ma to swoje dobre strony, ponieważ nierzadko udaje mi się odnaleźć nowych, ciekawych autorów, o których wcześniej nie wiedziałam absolutnie nic. Niestety, od czasu do czasu trafiam również na książki niewarte poznania. A jako, że audiobooki są drogie, ze skrzywioną miną wysłuchuję ich do samego końca, przysypiając nad zlewem podczas zmywania naczyń. "Pasażer 23" Sebastiana Fitzka był właśnie takim ślepym trafem. Jednak tym razem chybiłam.
Fabuła zapowiada się całkiem zachęcająco. Martin Schwarz, policjant pracujący pod przykrywką, pięć lat temu stracił żonę i synka. Według oficjalnych informacji kobieta popełniła samobójstwo na statku pasażerskim, wcześniej wyrzucając dziecko za burtę. Po tym wydarzeniu, Schwarz nie boi się niczego i jest zdolny do złamania każdego regulaminu i przepisu, aby rozwiązać sprawę. Wszystko zmienia się, gdy na tym samym statku, na którym zginęła rodzina policjanta, znikąd pojawia się mała dziewczynka z misiem w ręce. Pluszak ten należał niegdyś do syna Martina. Wszyscy byli przekonani, że zabawka spadła wraz z dzieckiem w głębiny oceanu. Zrozpaczony ojciec wraca na statek i rozpoczyna śledztwo, łudząc się, że znajdzie jakiekolwiek ślady własnej rodziny.
Nie wierzcie jednak zachęcającym aspektom tej opowieści. Na pomyśle się kończy. Aby uzmysłowić Wam poziom nudy tej powieści, opowiem krótką historię z życia wziętą. Otóż, boję się latać. Po kilku latach częstego korzystania z samolotów, zdążyłam się przyzwyczaić do dyskomfortu unoszenia się w powietrzu, jednak start i lądowanie nadal są dla mnie ciężkimi, przepełnionymi nerwami, momentami. Podczas ostatniego lotu słuchałam audiobooka z powieścią Fitzka. Zasnęłam jeszcze przed startem, a obudziło mnie uderzenie samolotu o grunt na lotnisku docelowym. Dodam, że wcześniej w tym samym Airbusie nie mogłam zmrużyć oka nawet po trzydziestu godzinach bez snu. Właściwie żałuję, że na siłę skończyłam słuchać tego audiobooka, bo miałabym rozwiązanie na moje okołolotnicze problemy na najbliższe kilkanaście miesięcy. Wróćmy jednak do samej powieści. Muszę przyznać, że z językiem było całkiem nieźle. Nie zżymałam się zbyt często nad niefortunnymi sformułowaniami i irytującym brakiem synonimów. Być może dlatego, że nad "Pasażerem 23" nie mogłam się skupić na tyle długo, żeby takie błędy wychwycić. Jednak na tym zalety się kończą. Postaci są niemrawe, trudno rozróżnić jedną od drugiej. Wszyscy mówią dokładnie takim samym głosem, bez względu na płeć i wiek. Jedynie ponad osiemdziesięcioletnia staruszka, która zwabia Schwarza na statek zdaje się mieć odrobinę ikry, jednak jej występowanie ograniczono do minimum, robiąc z niej osobę zanadto schorowaną by działać. I choć w intrydze wszystko do siebie pasuje, to większość zdarzeń zdaje się być na wskroś przewidywalna, a przestoje między nimi są tak długie, że czytelnik zdąży zapomnieć, co starało się wzbudzać w nim emocje wcześniej. Jedyny wątek, który choć odrobinę mnie wciągnął skończył się, mniej więcej, w połowie powieści. Byłam przekonana, że to już prawie koniec, więc rozwiązywanie i niepotrzebne rozwlekanie kolejnych wątków, ciągnęło się dla mnie niemiłosiernie. Zastanawiające dla mnie jest to, jak można zmarnować taki potencjał? Same dane statystyczne dotyczące zaginięć na wycieczkowcach inspirują na tysiąc sposobów. A zamknięta przestrzeń, jaką jest statek, aż prosi się o pełen tajemniczych wydarzeń kryminał. Niestety, zamiast niego dostajemy kilka wątków, które nie należą do najbardziej dynamicznych, a i tak są spowalniane przez dość banalne rozwiązania i dwie klamry z historii, mających potencjał do rozwinięcia się w naprawdę ciekawe powieści. Chociaż te, pewnie też by się wlekły. 
W tym miejscu powinnam co nieco wspomnieć o lektorze - Piotrze Grabowskim, ale nie mam zdania na temat jego interpretacji. Powiem jedynie, że była na tyle przeźroczysta, że tydzień po wysłuchaniu książki, mimo szczerych wysiłków, nie potrafię sobie przypomnieć głosu lektora. To ewenement, ponieważ pamięć słuchową mam dobrą. Dopiero po małych poszukiwaniach i porównaniu z dubbingowym dorobkiem tego aktora muszę stwierdzić, że "Pasażer 23"nie jest jego najlepszą interpretacją.
Podsumowując, nie czytajcie tej książki. I tym bardziej jej nie słuchajcie, chyba, że potrzebujecie niefarmaceutycznych środków nasennych. Nie warto tracić czasu na rozrywkę, która nie porywa. Już lepiej sobie pospać, przynajmniej mniej się człowiek denerwuje. Ja mogę Was zapewnić, że od powieści Fitzka będę trzymać się z daleka. Tak jak od statków wycieczkowych. Bo "Pasażer 23" trochę je przypomina rejs na jednym z nich - długi i piekielnie nudny. 

17 komentarzy:

  1. Jesteś chyba pierwszą osobą, która skrytykowała tę książkę! Nie spotkałam się jeszcze z negatywną recenzją jakiejkolwiek książki Fitzka. Ale i tak ich nie czytałam, bo omijam szerokim łukiem wydawnictwo Amber ;) Okazało się, że dobrze na tym wyszłam. Oj, szkoda wielka, że aż chciałaś się utopić, ale przynajmniej udało Ci się bez stresu pokonać lęk przed lataniem. Powinnaś podzielić się tą wieścią z autorem - może wykorzystałby swoje powieści w celach terapeutycznych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już drugi raz, kiedy krytykuję to, co innym się podoba. Chyba coś ze mną nie tak :) Ale zdania nie zmienię, czasami trzeba iść pod prąd :) A co do wydawnictwa - zazwyczaj nie zwracam uwagi na to, kto wydaje książkę (może poza Wydawnictwem Literackim, bo oni niemal w 100% trafiają w moje gusta), ale postarałam się skojarzyć Amber i przypomniała mi się jedynie seria książek z cyklu "Pamiętnik księżniczki", które czytałam mając lat mniej więcej dwanaście. To stanowczo nie jest dobra reklama :) Szczególnie, że od tego czasu nie sięgnęłam chyba po ani jedną ich publikację.

      Usuń
    2. Jestem pewna, że z Tobą wszystko jak najbardziej dobrze, ;) jako czytelnicy całkowicie mamy prawo do odmiennych opinii. W końcu jest taki wybór książek, że naprawdę każdy odnajdzie te leżące mu najbliżej serca. Wszyscy poszukujemy nieco innej mieszanki książek w danej chwili, w danym wieku czy z danego gatunku. Czytajmy to, co chcemy i ile chcemy. A jeśli się nie spodobało, to też warto o tym pisać. :) Przygodę z Pasażerem 23 akurat bardzo dobrze wspominam. :)

      Usuń
    3. Dzięki, uspokoiłaś mnie :) Choć zdaję sobie sprawę z tego, że gust i wymagania mam dość specyficzne. Ale recenzja, na szczęście, jest tworem czysto subiektywnym, więc mogę pisać to, co myślę. W najgorszym wypadku nikt nie będzie tego czytał :)

      Usuń
  2. Tak jak Olga myślę, że chyba jako pierwsza skrytykowalaś tego pasażera 23 . Miałam na niego ochotę, i jednak nie zrezygnuje, zobaczę, czy i mnie będzie tak śmiertelnie nudził :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie poznam Twoją opinię. Przynajmniej dowiem się, czy to książka jest zła, czy ze mną coś nie tak, bo krytykuje to, czego nie powinnam :) Przypuszczam, że po prostu Fitzek i ja mamy inne priorytety w kwestii kryminałów - od lubi szczegóły i intrygi oparte na detalach, a ja wartką akcję :)

      Usuń
  3. Nie posilę się na oryginalność, tak jak koleżanki wyżej napisały pierwszy raz spotykam się z krytyczną opinią do tej książki. Miałam tę książkę na czytniku, lecz jej nie przeczytałam i tak się zastanawiam czy przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, teraz stwierdzam, że już kompletnie wybijam się z mainstreamu :) A co do książki - proponuję spróbować, przecież nikt nie zmusza nas do kończenia beznadziejnych lektur. (Chociaż ja i tak nie potrafię rzucić jakiejś pozycji w kąt i potem pisze takie recenzje jak ta xD)

      Usuń
  4. Pytaniem czy gdyby trafił się inny lektor, wrażenia miałabyś podobne... Może Twoja ocena poszłaby ciut wyżej? :) Bo jeśli rzeczywiście fabuła jest tak przewidywalna, to zaczynam się zastanawiać, czy sięgać po powieść. Przyznam, że byłam "napalona" na tego autora.

    I oczywiście: zaczytanego nowego roku!

    Paulina Z Oko na kulturę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuchałam już książek z beznadziejnym lektorem, które mi się podobały. Pamiętam, że wypożyczyłam kiedyś z biblioteki którąś część przygód komisarza Wallandera - to było stare nagranie przeznaczone dla niewidomych, stworzone jeszcze zanim audiobooki stały się modne. Miałam wtedy wrażenie, że lektor pomylił niedowidzących ze niedosłyszącymi, ponieważ mówił tak wolno, głośno i wyraźnie, że prawdopodobnie ślimak przeczytałby to szybciej. Mimo tego przez audiobooka przebrnęłam i komisarza Wallandera nadal uwielbiam.
      A co do przewidywalności fabuły - w kryminałach mało co jest już w stanie mnie zaskoczyć, a ten nie zadziwił mnie wcale. Ale może dlatego, że był budowany trochę na zasadzie "najmniej prawdopodobne rozwiązanie jest właściwe", a mi niemal niemożliwe rozwiązania zazwyczaj przychodzą do głowy jako pierwsze :)

      Usuń
    2. No tak - dobra historia (prawie) zawsze się obroni. Choć i tak Cię podziwiam, że z tym Wallanderem i takim lektorem dobrnęłaś do końca. Ja bym pomimo wszystko rzuciła w kąt :)

      Usuń
  5. auc mocne slowa :D jak ja to lubie!!!! pierwsze slsyze o tej skiazce tak narpawde :D i nie iwem teraz co orbic ale chyba OMIJAC? pozdrawiam i zapraszam na recenzje ksiazki dla dzieciach o dzieciach i o tym jak trzeba uwazac :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem omijać, ale założę się, że znajdzie się tłum takich, którzy stwierdzą, że czytać, bo ich wciągnęło. Wszystko jest kwestią gustu :)

      Usuń
  6. A ja mam inne zdanie o tej książce, czytałam ją jakiś czas temu i mi się podobała, może w pewnym momencie można było się już domyślić zakończenia, ale na pewno mnie nie nudziła ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I w tym cały urok czytania - to, co jednym się nie podoba, drugich zachwyca :) Wszystko zależy od tego, czego w danym momencie oczekujemy od literatury. Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Jak dotąd słyszałam tylko dobre opinie o tej książce. Czeka na mojej półce i jestem ciekawa, jakie będą moje odczucia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też słyszałam (co prawda już po lekturze) masę dobrych opinii o tej książce, ale jestem dziwna i jakimś cudem mi się nie podobała :) Jestem ciekawa Twojej opinii :)

      Usuń