niedziela, 1 stycznia 2017

"Zima" Knausgårda ma w sobie więcej ciepła niż lodu...

K.O.Knausgård, "Zima", tłumaczenie M.Skoczko, Wydawnictwo Literackie, 2016.

Wobec Karla Ovego Knausgårda nie potrafię być obiektywna. Zaznaczam to na samym początku, zanim ktoś mi zarzuci, że traktuję tego pisarza jak przeciętna gimnazjalistka Justina Biebera. Co prawda na widok Knausgårda, prawdopodobnie, nie usiłowałabym rzucić mu się na szyję, ale z pewnością podbiegłabym do niego z naręczem książek i błagała o podpis, mówiąc duńskim z domieszką norweskiego i dokładką dziwnych akcentów tylko po to, żeby po zapewnieniu, że ten biedny, nagabywany człowiek nie wie, co usiłuję powiedzieć, przejść na angielski i kompromitować się dalej, tyle że w zrozumiały sposób. Także, o ile naprawdę staram się wzbić na wyżyny obiektywizmu, bardzo wątpię, aby w tym przypadku to się udało.
"Zima" jest drugim po "Jesieni" tomem cyklu Knausgårda związanego z porami roku. Autor zamieszcza w nim listy do swojej nienarodzonej córki i krótkie ni to opowiadania, ni to opisy, odnoszące się do różnych sfer życia codziennego, od Świętych Mikołajów przez wodę, monety, poszczególne postaci z bliskiego otoczenia czy seks i poczucie sensu. Całość ilustrowana jest reprodukcjami pięknych obrazów Larsa Lerina. 
Choć "Zima" na pierwszy rzut oka wydaje się banalna, wcale taka nie jest. Przede wszystkim - w piękny sposób opisuje relację między ojcem a nienarodzoną córką i w ogóle, pomiędzy rodzicem a dziećmi. Knausgård, opowiadając o świecie, często nawiązuje do sytuacji związanych z rodzeństwem adresatki książki, pokazuje jak ważne są stosunki międzyludzkie, ale także nie boi przyznać się do błędów w tej materii. Podkreśla, co w byciu rodzicem mu nie wychodzi, a także otwarcie mówi, że się tego wstydzi i chciałby to naprawić. Pokazuje, że rodzicielstwo nie jest wolne od trudnych tematów i z dziećmi trzeba umieć rozmawiać o wszystkim, Dlatego nienarodzonej córce opisuje nie tylko piękno zimy za oknami czy wygląd i zachowanie ludzi, z którymi dziewczynka, być może, kiedyś się spotka, ale także odnosi się do dużo bardziej skomplikowanych tematów. Wspomina o jaźni, stawianiu granic, kontaktach społecznych czy pożądaniu seksualnym. I choć mówienie komuś, kto jeszcze się nie narodził o tym, co doprowadziło do jego poczęcia, może nam się wydawać niewłaściwie, wskazuje to, przede wszystkim, na gotowość rozmowy. A co do samej treści - Knausgård zaznacza w książce, że zdaje sobie sprawę z tego, że córka zapozna się z dziełem taty dopiero za kilkanaście lat. Daje mu to możliwość mówienia o rzeczach dużo bardziej skomplikowanych niż te, które przynależą do dziecięcego świata. 
W moim mniemaniu teksty znajdujące się w "Zimie" dzielą się na trzy grupy. Pierwsza, która zachwyca mnie trochę mniej, dotyczy rzeczy najprostszych, opisu tego, co znane i namacalne. Fragmenty te są napisane pięknym, aczkolwiek oszczędnym językiem i należą do najkrótszych. Dużo bardziej do gustu przypadła mi druga grupa, czyli teksty nawiązujące do spraw trudniejszych, abstrakcyjnych. W nich Knausgård dzieli się swoimi przemyśleniami i krótkimi, ilustrującymi je historiami z życia. Właśnie tam możemy dostrzec Karla Ovego z "Mojej walki", prawdziwego człowieka, który zmaga się z życiem i stara się je sobie wytłumaczyć. Trzecia grupa to listy do nienarodzonej córki i listy do nowo narodzonej córki. Te fragmenty są dla mnie najbardziej wzruszające. Bowiem na przykładzie Knausgårda możemy zobaczyć jak ojciec, dla którego nawiązanie więzi z dzieckiem jeszcze przed jego narodzinami jest bardzo trudne, stara się to zrobić. I to nie za wszelką cenę, ale w naturalny sposób, przelewając na papier swoją radość, oczekiwanie, wątpliwości i troski.
"Zima" to cudowna opowieść o budowaniu więzi oraz próbie zrozumienia i opisania świata. To książka, którą należy się delektować. Urok zawarty w słowach Knausgårda sprawia, że sami zastanawiamy się nie tylko nad pięknem narodzin, ale także nad prostotą i czarem codziennego życia. Reprodukcje obrazów Larsa Lerina, przeplatające poszczególne teksty, tylko podkreślają jej charakter, wprowadzając czytelnika w lekko melancholijny, zachęcający do refleksji, zimowy nastrój. Polecam z całego serca!

10 komentarzy:

  1. Zawsze chciałam przeczytać, ale teraz to jest must have!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie każdy Knausgard to must have! A tę książkę serdecznie polecam :)

      Usuń
  2. Muszę wpisać na swoją listę planów czytelniczych na 2017 rok :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiająca lektura. Zapamiętam tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytuł jest warty zapamiętania. Autor również. Więcej nie powiem, ponieważ wyjdę na psychofankę Knausgarda ;)

      Usuń
  4. jestem zaskoczona moaj reakcja bo mowi ona...a wez czytaj isama opinie wymysl :P czyli... biore :d Pozdrawiam i zapraszam na post.... językowy! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samodzielne wymyślanie opinii to zawsze najlepsze wyjście. I niezmiernie się cieszę, że udało mi się zachęcić do czytania Knausgarda :) Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Pięknie ją opisałaś, już samą recenzją się w nią wczułam, koniecznie muszę przeżyć tę przygodę czytelniczą i to właśnie zimą. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) I przyznam, że śnieg za oknami ma duży wpływ na odbiór tej książki. Od razu robi się tak jakoś "magicznie". Teraz czekam na "Wiosnę" i mam nadzieję, że ją też wydadzą zgodnie z porą roku :)

      Usuń