niedziela, 22 stycznia 2017

Kilka obrazów z samego centrum wrażliwości, czyli parę słów o "Obłokobujaniu" Patti Smith

P.Smith, "Obłokobujanie", tłumacznie M. Świerkocki, Wydawnictwo Czarne, 2014.

Patti Smith jest wyjątkową artystką, którą uwielbiam ze względu na niezwykłą wręcz wrażliwość. Objawia się ona zarówno w jej muzyce, jak i w tekstach literackich. Recenzowałam już "Pociąg linii M", czytałam niegdyś "Poniedziałkowe dzieci", nie wiedziałam jednak, że Wydawnictwo Czarne wydało po polsku także "Obłokobujanie". Zmieniło się to w momencie, w którym, w ramach niespodzianki i pocieszenia po zakończeniu czytania książki Kanusgårda, dano mi możliwość przeczytania, nieznanego mi dotąd, zbiorku opowiadań tej amerykańskiej artystki.
"Obłokobujanie" to pierwsza stricte prozatorska publikacja Patti Smith, choć należy zaznaczyć, że większość utworów nosi znamiona poetyckości.  Książeczka ma niecałe sto stron i zawiera dziesięć tekstów umieszczonych gdzieś między rzeczywistością a wyobrażeniem. Autorka odnosi się do swojej przeszłości i stara się dotrzeć do związanych z nią emocji. Skupia się na rzeczach małych, ulotnych i podnosi je do rangi sacrum codzienności. Trudno napomknąć chociaż o treści opowiadań, ponieważ fabuła jest jedynie drugim, a może nawet trzecim planem historii, koncentrujących się wokół snów, kontemplacji i przeżyć.
Mam wrażenie, że "Obłokobujanie" jest książką, od której warto rozpocząć swoją przygodę z literacką twórczością Patti Smith, bowiem zarówno w treści jak i w formie widać, że są to dopiero początki. Mimowolnie porównuję tę publikację z "Poniedziałkowymi dziećmi" i "Pociągiem linii M". I choć "Obłokobujaniu" bliżej do tej drugiej, różnice warsztatowe łatwo zauważyć. Pierwszym tekstom prozatorskim Patti Smith brakuje tej odrobiny dyscypliny, która czyniła kolejne magicznym spotkaniem z emocjonalną literaturą. Nie znaczy to jednak, że do "Obłokobujania" nie warto zaglądać. Brak zarysowanej formy jeszcze bardziej podkreśla największy atut prozy artystki - niezwykłą wrażliwość i uczucia wybijające się nad tekst. Czytając te krótkie formy, mimo że mamy do czynienia z prozą, czujemy się tak, jakbyśmy czytali poezję. Ponieważ każde z tych opowiadań trafia przede wszystkim do serca, uświadamia nam naszą małość wobec świata i przypomina o drobiazgach, niezauważanych przez nas w pędzie codziennego życia.
"Obłokobujanie" nie jest książką dla wszystkich. Mam wrażenie, że aby się nią zachwycić, trzeba zwolnić i zapomnieć o niedoskonałości formy. Nie jest to publikacja, którą czyta się przez kilka chwil, mimo że ma zaledwie kilkadziesiąt stron. Teksty Patti Smith albo trafią wprost do serca czytelnika, albo zostaną przez niego zapomniane. Ponieważ są właśnie tymi ulotnymi drobiazgami, pomijanymi przez nas w obliczu rzeczy większych, ale wartościowymi dla tych, kolekcjonujących zachwyty. I tylko tym ostatnim mogę ją polecić tę książkę.

8 komentarzy:

  1. Raczej nie jest to coś dla mnie. Jeśli miesza rzeczywistość ze światem marzeń to bardzo szybko może mnie zirytować. Tzn. jeśli coś jest fantastyką to chce, by było nią w pełnej krasie, obyczajówka ma być obyczajówką - próba zrobienia z czegoś dość obyczajowego czegoś "Sennego", lekko awangardowego i grającego na emocjach to nie jest coś co lubię, mniej więcej to wynika z recenzji? Choć mogę się mylić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, ta książka jest na wskroś oniryczna. Autorka nawet odwołuje się do swoich snów i myli je z jawą. Aby sięgnąć po tę książkę, trzeba lubić takie klimaty :)

      Usuń
  2. Sama dopiero wtedy, kiedy nauczyłam się dostrzegać małe rzeczy towarzyszące mi w codzienności, zrozumiałam, jak wielka tkwi w nich moc. Czuję, że te opowiadania mogą wpasować się w moje ulubione klimaty, jak będę miała możliwość, to po nie sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patti Smith doskonale opowiada o pięknie drobiazgów i ich roli w ludzkim życiu. Zazdroszczę Ci, że potrafisz dostrzegać rzeczy małe. Sama bezskutecznie usiłuję się tego nauczyć :)

      Usuń
    2. W pewnym momencie staje się to jakby takim naturalnym odruchem, może to kwestia wieku? ;)

      Usuń
    3. Czyli jest jeszcze dla mnie nadzieja :)
      A tak serio, to mam świadomość tego, że do dostrzegania małych rzeczy trzeba dojrzeć i wierzę, że pewnego dnia mi się uda :)

      Usuń
  3. Moja dusza w tym momencie jest nastrojona na troche inne nuty, ale jak tylko troche się ogarnę to zapoznam sie z tą lekturą bo czuję, że może być warta.
    Pozdrawiam,
    Zaczytana Wiedźma
    ZaczytanaWiedźma.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na taką książkę trzeba mieć odpowiedni nastrój. Melancholijny, spokojny... Trzeba na nią znaleźć odpowiedni moment, inaczej nie warto do niej zaglądać :)
      Pozdrawiam

      Usuń