J.Małecki, "Rdza", Wydawnictwo Sine Qua Non, 2017.
Książki Jakuba Małeckiego mają to do siebie, że przygnębiają czytelnika, ale on i tak nie może się od nich oderwać. Za "Rdzę" chwyciłam mając tę świadomość i przesłuchałam całego audiobooka w zaledwie kilka dni. I choć przyznam, że melancholijne historie o prostym życiu, targanym nieustannymi przeciwnościami nie należą do opowieści, po które sięgam z chęcią, Małeckiemu z pewnością dam się skusić jeszcze raz.
"Rdza" to dwie przeplatające się historie o ludziach, którzy w jednej chwili stracili niemal wszystko. Szymek, spędzający czas u swoich dziadków we wsi Chojny dowiaduje się, że jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Wszystko, co do tej pory znał rozpada się na kawałki, a prowincja staje się jego nowym, obcym domem. Historia Tosi, babci Szymka, rozpoczyna się w 1939 roku. To właśnie wtedy, we wrześniu wali się jej świat. I to nie tylko dlatego, że nagle, z powodu wojny nie może pójść do drugiej klasy.
Rdzę każdy z nas nosi w sobie. To ten mały kawałek naszej osobowości, który bezpowrotnie skorodował z powodu cierpienia. Zaznają go zarówno Szymek jak i Tosia. I choć w obu przypadkach wygląda ono nieco inaczej jest ono niezmiennie nieznośne i nie da się go ukryć. Życie Szymka na trwale odmienia śmierć rodziców. Niszczy ona nie tylko jego mały dziecięcy świat, zostawiając niemożliwą do zniwelowania pustkę, ale i rzuca cień na całe życie. Chłopak musi sobie poradzić z ciężarem, z którego udźwignięciem mają problem nawet otaczający go dorośli. W tym nieopisanym chaosie trudno mu jednak odnaleźć coś na tyle racjonalnego, by otrząsnąć się z lęku i rozpaczy. Ze strachu przed kolejną stratą chowa swoje ukochane przedmioty do pralki. Wierzy, że metalowy bęben ochroni je przed Bozią, do której zabrani zostali rodzice. Efekty związanej ze stratą bezsilności łączą na zawsze Szymka i jego kolegę Budzika. Ich losy będą się przeplatać nieustannie, w dobrych i złych chwilach, mimo że Szymon zrobi wszystko, by ze świata przynależnego Chojnom uciec. Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Tośce nigdy się to nie udaje. Tkwi w swoim małym pełnym rys wszechświecie porzuconej dziewczynki. Pierwsza z nich pojawia się, gdy we wsi płonie stodoła wypełniona ludźmi uciekającymi przed Niemiecką armią. Druga, gdy umiera jej ojciec. Wszystko to dzieje się na początku wojny, która wywraca świat Tośki do góry nogami. To właśnie wydarzenia z tamtego czasu oraz tajemniczy mężczyzna, którego poznała jako młoda dziewczyna determinują jej losy. Kobieta zaczyna bezwiednie powielać błędy matki i żyć według schematu nieszczęścia zarysowanego jeszcze w czasach, kiedy nie mogła sama za siebie odpowiadać. Owa tragiczność losu obojga bohaterów i inne podejście do walki o normalność sprawia, że zestawienie ich życiorysów jest bardzo ciekawe. Całość jest opisywana w charakterystycznym dla Małeckiego nieco onirycznym stylu. I choć momentami zdaje się, że autor opisuje ciągle te same historie, które pojawiły się już w jego poprzednich książkach sens tych opowieści jest nowy, a drobne powtórki w zarysie wydarzeń są tylko potwierdzeniem tego, jak bliskie sobie potrafią być życiorysy przypadkowych osób. Nie zmienia to jednak faktu, że zatrważająca pustka determinująca żywoty bohaterów, niemożność dokonywania zmian i wielkość codziennych tragedii sprawia, że życie zamiast z cudem zaczyna nam się kojarzyć ze śmiertelną chorobą, którą zarażamy się w chwili narodzin. Nie osładza tego wrażenia także trudna, acz ciekawa przyjaźń pomiędzy Szymkiem a Budzikiem, który w dzieciństwie uratował mu życie. Dzieje się tak, ponieważ w ujęciu Małeckiego nawet przyjaźń może prowadzić do bólu i klęski.
Książki Małeckiego słuchałam niczym zaczarowana i przyznaję, że lektor - Andrzej Ferenc swoim głosem podkreślił zarówno oniryczność powieści jak i jej skrywaną głębię. Dlatego też polecam Wam "Rdzę" zarówno w wersji audio jak i papierowej. I choć nie będzie to łatwa czytelnicza wyprawa, myślę że warto ją odbyć. Bo proste życie może być znacznie bardziej skomplikowane niż nam się wydaje.