piątek, 27 stycznia 2017

Walczyć o siebie czy o świat? - "Grząskie Piaski" Henninga Mankella

H. Mankell, "Grząskie piaski", tłumaczenie E.Wojciechowska, Wydawnictwo W.A.B. 2015.

Trudno napisać książkę o własnym, powolnym umieraniu. Henning Mankell, znany głównie z cyklu kryminałów o komisarzu Wallanderze, tworząc "Grząskie piaski" cały czas wierzył, że nie pisze opowieści o własnej śmierci, ale walce z nowotworem. Bitwę tę pragnął wygrać. Nie myślcie jednak, że jest to książka ponura i przygnębiająca. To raczej historia człowieka, mającego na swoim koncie wiele dokonań, osoby niemal całkowicie spełnionej, która stara się uporządkować swoje życie, odnieść się do własnej małości wobec świata.
Mankell rozpoczyna swoją historię nawiązaniem do niegroźnego wypadku samochodowego, który poprzedził przerażającą diagnozę. Mówi o swoich przeżyciach, szoku, obezwładnieniu i mobilizacji do walki. Wspomina co nieco o chemioterapii i bieżących wynikach badań. Ale to wszystko stanowi może dziesięć procent "Grząskich piasków". Reszta to nieuszeregowane historie i przemyślenia na temat tego, co zostawiamy po sobie na tym świecie, zarówno jako jednostki, jak i jako cała ludzkość. Mankell zastanawia się, co się stanie, kiedy przyjdzie kolejne zlodowacenie i wszystko, co do tej pory osiągnęliśmy zniknie pod grubą warstwą lodu. Zwraca uwagę na zakopywane głęboko w ziemi odpady radioaktywne, które będą niebezpieczne dla ludzi jeszcze przez setki tysięcy lat. Wraca wspomnieniami do Afryki i chwil tam spędzonych, snuje opowieści o prostym życiu, tłumacząc nam jednocześnie fenomen niesprawiedliwości i nierówności społecznych. Opowiada o swojej pracy w teatrze, o politycznych i kulturowych uwarunkowaniach sztuk, które powinny być uniwersalne. Wreszcie mówi nam o tym, jak podchodzi do czytania, pisania i zajmowania się tym, czemu poświęcił całe życie. Nie liczcie jednak na opowieść chronologiczną. To raczej gawęda starego człowieka, starającego się odnaleźć przepis na życie.
Bałam się, że "Grząskie piaski" będą trudną lekturą, swoistą wizytą na oddziale pacjentów chorych terminalnie. Myliłam się. To wciągająca opowieść, wprowadzająca nas w nurt wspomnień człowieka, który w pewien sposób zaakceptował fakt, że jego czas, może już zbliżać się do końca. Co najważniejsze, nie rozpacza z tego powodu. Zauważa, że kilkaset lat wcześniej przeżyłby może połowę swojego życia, a mając niemal siedemdziesiąt lat, byłby uznany za niezwykle sędziwego starca. Mankell snuje swoją nieuporządkowaną gawędę i stara się zrozumieć, jak małemu chłopcu, wychowującemu się bez matki w małym szwedzkim miasteczku, udało się zobaczyć tak wielki kawał świata, poznać tylu ludzi i stworzyć aż tyle. Nie myślcie jednak, że w "Grząskich piaskach" natkniemy się na tsunami egoizmu. Mankell, jak na Skandynawa przystało, podporządkowuje się prawu Jante i zarówno swoją twórczość, jak i większość dokonań ludzkości przeciwstawia wizji zniszczenia naszej cywilizacji. I choć można wierzyć pisarzowi, że za dziesięć tysięcy lat spotka nas mniej lub bardziej śmiercionośna katastrofa, dla większości z nas jest to czas na tyle odległy, że nawet nie chce nam się nad tym zastanawiać, a tym bardziej zestawiać takich rozmyślań z kruchością i ulotnością własnego życia. Przemyślenia Mankella są bogate i pouczające, ponieważ mamy do czynienia z człowiekiem, starającym się znaleźć sens u schyłku życia. To nie łatwe, ale szwedzkiemu pisarzowi się udało. We własnej ulotności odnajduje siłę. I to właśnie sprawia, że "Grząskie piaski" mają tak pozytywną wymowę, mimo że wiemy, jak ta historia się skończyła.
Autobiograficzna gawęda Mankella nie jest książką dla każdego. Wiem, że jej fragmentaryczność może przeszkadzać wielu czytelnikom, tak samo jak nieustanne powracanie do niektórych wątków (ile razy można czytać o odpadach radioaktywnych?). Mam także wrażenie, że na "Grząskie piaski" trzeba być w pewien sposób gotowym - należy zaznajomić się z tematem odchodzenia i pojmować go na własny sposób. Sama patrzę na to wszystko podobnie jak szwedzki pisarz, więc książka przypadła mi do gustu, ale nie wiem, czy na ludziach głębokiej wiary opowieść o ostatecznym odchodzeniu i braku alternatyw, zrobiłaby takie samo wrażenie. Nie wezmę na swoje barki polecenia wszystkim "Grząskich piasków", choć sama jestem tą książką pozytywnie zaskoczona. Jeśli jednak mój tekst przekonał Was do przeczytania jednych z ostatnich zapisków Mankella, nie bójcie się po nie sięgnąć.

4 komentarze:

  1. Mnie Twój tekst przekonał. Bardzo lubię czytać autobiografieludzi, którzy mają coś interesującego do powiedzenia. Z Twojej recenzji wnioskuje, że się nie zawiodę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę :) Książka Mankella, mimo że naznaczona myślą o śmierci, zawiera naprawdę bardzo wiele ciekawych wątków i przemyśleń :)

      Usuń
  2. Może książka nie dla każdego, ale czuję, że jednak dla mnie. Skandynawia, fragmentaryczność, oddział...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda Skandynawia miesza się tutaj z Afryką (trzeba przyznać, że to dość niezwykłe połączenie), ale mam wrażenie, że styl Mankella, pozbawiony nadmiaru emocji, jest esencją skandynawskiego podejścia do życia :)

      Usuń