sobota, 20 maja 2017

Cudów w miłości nie uświadczysz, czyli "Cud" Ignacego Karpowicza

I.Karpowicz, "Cud", Wydawnictwo Literackie, 2013.

Przyznaję otwarcie, że mam do prozy Karpowicza pewną słabość. Pisarz ten, jak nikt inny, potrafi spojrzeć na rzeczywistość wielkomiejskich intelektualistów przez ironiczną soczewkę, co sprawia, że jego książki nie tylko prezentują krytyczne sądy, ale także bawią. "Cud", będący drugą powieścią autora, wydano po raz pierwszy w 2007 roku. Jednak już wtedy Karpowicz prezentował bardzo wysoki poziom.
Anna, trzydziestojednoletnia lekarka, nie radzi sobie ze swoim życiem uczuciowym. Pokrótce mówiąc, jest sama i uważa, że nie zaznała jeszcze prawdziwej miłości. Jakby tego było mało, jej życie wydaje się przeraźliwie nudne: praca neurologa jej nie fascynuje, walcząca ze spółdzielnią matka nieustannie wytyka jej błędy, a sąsiad, permanentnie zajmujący jej miejsce parkingowe, irytuje. Wszystko zmienia się jednego, pozornie całkiem zwyczajnego dnia, kiedy w wypadku ginie młody mężczyzna - Mikołaj. Zbieg okoliczności sprawia, że Anna odwozi jego ciało do kostnicy i, w międzyczasie, zakochuje się w nim. Już następnego dnia przeprowadza się do mieszkania mężczyzny i oświadcza jego babci, że są w związku. Na domiar złego, wydaje się, że Mikołaj do końca nie umarł, ponieważ mimo stwierdzenia zgonu, jego ciało nadal jest ciepłe, a oczy co jakiś czas się otwierają.
W opowiadanej przez Karpowicza historii cuda się zdarzają. Jednak niekoniecznie takie, jakich się spodziewamy. Bowiem z cudami już tak bywa, że najwięcej w nich złudzeń. Anna swoje spotkanie z ideałem może przecież nazwać cudem. Problem w tym, że ów cud miał miejsce zbyt późno, by przynieść jedynie radość. Sprawia jednak, że bohaterka robi się nieprzewidywalna. Brnie w swoją wymyśloną miłość, przekraczając wszelkie granice. Jest tak zafascynowana projektowaniem życia z Mikołajem, że na margines spycha nawet śmierć własnej matki. Co więcej, w swoją obsesję wciąga innych, którzy niekoniecznie wychodzą z tego bez szwanku. Karpowicz w ironiczny sposób pokazuje, do czego jesteśmy zdolni, by dać sobie choć ułudę rozprawienia się z własną samotnością. I nie chodzi jedynie o trzydziestoletnie singielki. Dawny partner Anny zgadza się pójść z nią do łóżka, mimo że kobieta zachowuje się dziwnie i robi wszystko, by mieć z nim dziecko, które chce przypisać Mikołajowi. W "Cudzie" każdy żyje pojedynczo, bez względu na wiek i sytuację społeczną. Szef Anny nienawidzi swojej żony i marzy o romansie z pracownicą, Babcia Mikołaja siedzi niemal całkowicie sama w wielkim domu i, mimo że rządzi całą okolicą, tak naprawdę jest bardzo samotna. Kobieta, która zabiła Mikołaja, męża ma tylko na papierze i traktowana jest jak porzucona księżniczka zamknięta w złotej klatce. A jego była dziewczyna cały czas walczy ze sobą, ponieważ trudno jej poukładać życie, po odejściu partnera, który sam wydedukował jej największy sekret. Ta przerażająca samotność i obsesja Anny połączyła pozornie nieprzystających do siebie ludzi, nauczyła ich poczucia wspólnoty, otworzyła drzwi do tego, co ważne. A wszystko to, wydaje się być wcześniej zaaranżowane.
Drugą kwestią jest spojrzenie na postrzeganie cudu przez tłum. Bowiem w polskiej, katolickiej rzeczywistości, każda anomalia musi mieć w sobie coś z boskiej ingerencji, a nierozkładające się zwłoki z pewnością zostały stworzone do wyższych celów. Uzdrawiania, na przykład. A jeśli o anomalii napisze "Fakt", stać może się wszystko. W końcu tabloid jest trochę jak "Biblia", głosi niemożliwe, w które jakoś łatwiej uwierzyć.
Powieść Karpowicza zaskakuje również językiem. Liczne wtrącenia i specyficzny sposób opowiadania sprawiają, że tragiczne elementy opowieści nabierają humorystycznego wymiaru. Ciekawsze, pod względem leksykalnym, są jednak fragmenty, w których ojciec Mikołaja opowiada historię jego narodzin i późniejszego życia. Rozdziały te napisane są w sposób stylizowany na kombinację języka biblijnego i mowy potocznej prostego człowieka ze wsi. Trzeba przyznać, że jest to produkt mistrzowski, acz ciężkostrawny. Ponieważ, o ile, pozostałe rozdziały czytało się z czystą przyjemnością, fragmenty tak wystylizowane znacznie utrudniały lekturę.
Czy warto przeczytać "Cud"? Oczywiście! To nie tylko doskonała diagnoza społeczna, ale i podszyta ironicznym humorem historia o tym, jak chętnie wierzymy w to, co niemożliwe. Brawurowy język i wciągająca fabuła sprawiają, że od powieści Karpowicza trudno się oderwać. Polecam!

6 komentarzy:

  1. Tak sobie myślę, że ludzie potrzebują tej wiary w cuda... Czasami dużo sobie dopowiadają, ale wielu daje to mnóstwo siły i wytrwałości w życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to zależy od charakteru. Jednym wiara w cuda pomaga, innych paraliżuje, ponieważ nieustannie ich wyczekują :)

      Usuń
  2. "Bowiem z cudami już tak bywa, że najwięcej w nich złudzeń" - tymi słowami skradłaś moje serce... Ich prawdziwość ugodziła w samo centrum mojej duszy, wskazując zarazem, jak bardzo jako ludzie tych cudów poszukujemy i jak zwodnicze to dążenia <3

    Jeżeli chodzi o powieść - jestem Ci wdzięczna za wskazanie tego tytułu, ponieważ nie znam autora, a obietnica zanurzenia się w codzienność intelektualistów, wpisana w pejzaż aglomeracji jest niezmiernie kusząca. Już sam zarys fabuły nęci swoistym wyzwaniem przymierzenia własnych losów do losów bohaterów, zatrzaśniętych w szklanych klatkach samotności, nieziszczalnych marzeń, odosobnionych i leczących swoje tęsknoty nieskutecznymi sposobami. Wstrząsające również, jak bardzo wytężamy wzrok, by te cuda ujrzeć i przytakuję słowom Rosy - wiara w cuda czasami staje się ostatnią iskrą, podtrzymującą przy życiu.

    Dziękuję za podzielenie się wrażeniami z lektury. Mam nadzieję, że niedługo w moim życiu nastąpi czas na "Cud" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkę serdecznie polecam. Proza Karpowicza zazwyczaj celnie punktuje wady naszego społeczeństwa. A grają w naszej kulturze specyficzną i zaskakująco ważną rolę :)

      Usuń
  3. Kaprowicz ma niecodzienne spojrzenie na świat i bardzo dobrze. Ja "Cud" czytałam już lata temu, ale miło wspominam tę lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dopiero nadrobiłam zaległości :) Specyficzny sposób, w jaki Karpowicz patrzy na świat, sprawia, że trudno zapomnieć jego książki :)

      Usuń