poniedziałek, 15 maja 2017

Opowieść o dojrzewaniu pełnym strachów, czyli "Tracę ciepło" Łukasza Orbitowskiego.

Ł.Orbitowski, "Tracę ciepło", Wydawnictwo Literackie, 2007.

Jest wiele rzeczy, do których wracamy z sentymentem. We mnie wzbudzają go, chociażby, lata dziewięćdziesiąte, kojarzące się ze wspomnieniami z wczesnego, beztroskiego dzieciństwa. Nie ukrywam, że w prozie Łukasza Orbitowskiego cenię, między innymi, powrót do tego okresu. Pisarz ten, jak mało kto, potrafi oddać tę specyficzną atmosferę przemian. A w "Tracę ciepło" wprowadza także wątki fantastyczne, które sprawiają, że świat dawnych lat staje się jeszcze bardziej tajemniczy.
Rok 1989. Kuba, ósmoklasista gnębiony przez kolegów, znajduje w szkole ciało woźnego. Mężczyzna został zamordowany, ale mimo tego nie chce opuścić szkolnych murów. Jego duch atakuje Kubę i nie tylko jego. Konrad, jeden z dotychczasowych oprawców chłopaka, tak jak on widzi zmarłego i cały tajemniczy świat, niedostrzegalny dla innych. Chłopcy jednoczą się, by rozwikłać zagadkę śmierci gnębiącego ich ducha, a wspólna tajemnica splata ich życia na długie lata, owocując przyjaźnią, która pozwala im się mierzyć ze zjawiskami dużo groźniejszymi niż pojedyncze widmo.
Ponoć najłatwiej pisać o tym, co dobrze się zna. Być może dlatego Orbitowski jest tak autentyczny w opisywaniu lat dziewięćdziesiątych i prawdziwej, acz ciężkiej, przyjaźni łączącej dwóch młodych chłopaków. Z podobną błyskotliwością przedstawia ciężki proces dorastania i dojrzewania, kiedy nagle z chłopca trzeba zamienić się w mężczyznę i podjąć związane z tym obowiązki. Oczywiście, jakimś dziwnym trafem, wszyscy inni dostali na dojrzewanie trochę więcej czasu niż główny bohater. Przeszkód też inni mieli jakby trochę mniej. Orbitowski napisał przecież książkę o duchach. Nie jest to jego najnowsza powieść, a horror i fantastyka to gatunki, od których zaczynał. Jednak widma, inne światy i związane z nimi perturbacje są raczej uosobieniem ludzkich demonów. Zło, mniej lub bardziej upersonifikowane czai się w każdym z nas, tylko nie zawsze stykamy się z nim w tak namacalny sposób. Orbitowski, poprzez demony pokazuje nam najczarniejsze strony naszej natury i to, do czego jesteśmy zdolni w gniewie, z zemsty, z zazdrości... Z drugiej strony, relacja głównych bohaterów daje nam nadzieję na to, że można przetrwać wszystko. Dzięki wzajemnemu wsparciu i chęci zrozumienia. Ponadto ich zdolności dają nam wgląd w dawne dzieje, prawdziwe ludzkie historie, w których dobro zdaje się ze złem równoważyć, przez co świat wydaje się dużo mniej ponury niż ten, będący udziałem Kuby i Konrada. 
W "Tracę ciepło" Orbitowski prezentuje również ciekawe spojrzenie na religię i to zarówno w wersji swojskiej-polskiej, jak i sekciarskiej. Bohaterowie spotykają w swoim życiu guru, tylko po to, by dowiedzieć się, że nie różni się on za bardzo od nich samych, a pozorna dobroć jest jedynie przykrywką dla złych emocji związanych z nieumiejętnością radzenia sobie w życiu. Na polskiej wsi Kuba i Konrad dowiadują się natomiast, że wiara i regularne wizyty w kościele nie mają wiele wspólnego ze znajomością doktryny i pisma, a byle "cud" potrafi zmienić obiekt kultu przeciętnego "dobrego katolika". Trudno powiedzieć wiele bez zdradzania zwrotów fabularnych, ale warto wspomnieć, że Orbitowski usiłuje pokazać, że rozsądek potrzebny jest nawet w sferze wierzeń i bywa on ważniejszy niż strach. W końcu nie bez potrzeby obraz piekła tłoczy się nam do głów od maleńkości. 
Orbitowski nie zaserwował nam zwykłej opowieści o duchach. "Tracę ciepło" to raczej powieść o młodości, przyjaźni, dojrzewaniu, marzeniach i ich zderzeniu z rzeczywistością. Pisarz nie szczędzi nam analiz ciemnej strony ludzkiej natury, choć podaje je w mądrej, acz przystępnej formie. W zakończeniu, daje jednak czytelnikowi nadzieję, udowadnia, że nawet w najgorszym ze światów, można odnaleźć cel w życiu. "Tracę ciepło" naprawdę warto przeczytać, choć czasami, można się przestraszyć.

15 komentarzy:

  1. Straszna okładka! Powiedziałabym, że wręcz przerażająca!
    O samej pozycji nie czytałam, mogłaby mnie zainteresować, jednak musiałabym zakleić okładkę :D
    aga-zaczytana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nowsze wydanie ma inną okładkę, chociaż ta nie wydaje mi się specjalnie przerażająca, raczej odpychająca :)

      Usuń
  2. To jak na razie moja ulubiona powieść Orbitowskiego. Uwielbiam jego poczucie humoru i właśnie tę nostalgię, która wyziera z kart książki. Chociaż nie rozpowszechniam bezmyślnie utartej opinii, że to nasz polski Stephen King, to nie da się ukryć, że coś w tym jest. King też mistrzowsko pokazuje dziwny okres dorastania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, że ta powieść jest Twoją ulubioną :) Chociaż u mnie przegrywa minimalnie ze "Szczęśliwą ziemią". Obie mają podobną atmosferę - dawne przyjaźnie, nieudane życiorysy, gorzki humor i przezwyciężająca wszystko chęć życia. Trudno mi jednak porównywać Orbitowskiego z Kingiem, bo o ile pierwszego uwielbiam, za drugim nie przepadam. Choć przypuszczam, że moja niechęć do Kinga zrodziła się ze złego doboru pierwszej lektury.

      Usuń
  3. Okładka jest nie tyle straszna, co niepokojąca :D
    Ksiązka zapowiada się naprawdę super. Bardzo mi się podoba, jak wytłumaczyłaś, że widma są uosobieniem ludzkich negatywnych cech. Z pozoru normalna ksiązka o duchach może wnieść do mojego życia wiele mądrości.
    Pozdrawiam!
    Książkowy Zakątek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się co do okładki - niby nic, a kiedy się na nią patrzy, czuć niepokój.
      Książkę polecam z całego serca, chociaż widma jako uosobienie ludzkich cech to bardziej moja interpretacja niż ogólna wykładnia :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Może ten tytuł akurat nie dla mnie, bo byłby zbyt straszny, ale mam na półce jedną książkę tego autora, której akcja toczy się również w latach 90. Kiedyś ją doczytać, choćby dla tej atmosfery która pamiętam z wczesnego dzieciństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tą książką jest "Inna dusza" to polecam z całego serca :) Mało kto oddaje atmosferę lat 90-tych w tak realistyczny sposób :)

      Usuń
  5. Jedna z tych książek, które mam do nadrobienia. Teraz tym bardziej jestem nią zainteresowana. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę warto nadrobić tę lekturę - czytanie jej to czysta przyjemność :)

      Usuń
    2. Wpisałam na listę, dziękuję za polecenie. :)

      Usuń
  6. Spoglądając na komentarze widzę, że nie tylko mnie przeraziła okładka, zapowiadająca historię nietuzinkową :) Splot dodającego otuchy przesłania z obrazami, tchnącymi grozą i jednocześnie opowieść o powolnym, a trudnym, może nazbyt szybkim dojrzewaniu brzmi porywająco. Do tego z kolei dochodzi dekada, którą i ja wspominam z rozrzewnieniem i śmiechem, jako czas dzieciństwa. Nie powiem, że były to lata bestroskie, ale dziecięce problemy były jakieś słodsze, mniej dojmujące, niż brzemię rutyny codzienności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka, rzeczywiście jest specyficzna i w pewien sposób niepokojąca, ale treść z pewnością ją wynagradza patrzenie na nią :)

      Usuń
  7. Może się skuszę, chociaż patrząc na okładkę i czytając Twoją recenzję, mam wrażenie, że nie do końca rozumiem intencje grafika... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jesteśmy dwie :) Intencje grafika są nieodgadnione :) Może chodziło o jakiś powrót do dzieciństwa?

      Usuń