piątek, 9 grudnia 2016

Śląsk jest na wskroś męski - o "Drachu" Szczepana Twardocha

Sz.Twardoch, "Drach", Wydawnictwo Literackie, 2014.

O Szczepanie Twardochu co jakiś czas jest głośno. Czasami z powodu udziału w kampanii reklamowej Mercedesa, a dużo częściej z powodu książek, które pisze. Oczy większości skierowane są obecnie na wydanego w październiku "Króla", ja mam trochę zaległości i dopiero co przeczytałam "Dracha". I choć z poglądami głoszonymi przez autora w większości kwestii się nie zgadzam, muszę przyznać, że jego powieści, jak na przykład nagrodzona Paszportem Polityki "Morfina", trzymają całkiem niezły poziom. Choć tym razem, jest nieco gorzej...
Tytułowy "Drach" to w gwarze śląskiej smok. W powieści jest on także metaforą ziemi, trudno powiedzieć, czy pisanej z małej czy wielkiej litery, bo odpowiedź na pytanie, czy jest nią Śląsk, czy cały świat, nie pada. Drach to także narrator tej książki. Opowiada splątane losy wielopokoleniowej, śląskiej rodziny, ciągnące się od końca XIX do początku XXI wieku. Nie jest to jednak linearna opowieść, ponieważ dla Dracha czas zdaje się być niezauważalny. Współczesne historie mieszają się z tymi sprzed stu, czy osiemdziesięciu lat. Przez co dowiadujemy się, że są tylko dwa okresy w dziejach ludzkości: czas wojny i czas, kiedy jej nie ma.
Jeśli ktoś spodziewa się po "Drachu" wielkiej śląskiej epopei, to się przeliczy. O samym regionie i jego historii czegoś nowego może nauczyć się jedynie laik. Choć samej śląskości w powieści nie brakuje. Objawia się ona, chociażby, w języku. Polski miesza się tutaj z niemieckim i gwarą śląską, zarówno w jej współczesnej, jak i starej, wasserpolskiej odmianie. Dodam, że książka nie posiada przypisów. Jednak, wbrew pozorom, nie sprawia to wielkich problemów. Choć gwarę śląską znam tylko z telewizji i filmów, a mój niemiecki po skończeniu obowiązkowej nauki w szkole stał się niemal zupełnie bierny, nie musiałam sięgać do słownika, czy szukać tłumaczeń w internecie. Bardziej może odstraszać nierówność tej powieści. O ile wątki związane z protoplastą rodu, Josefem Magnorem, są spisane po mistrzowsku, o tyle historia jego współczesnego potomka, Nikodema, zakrawa na ckliwy melodramat. I choć można dopuścić się interpretacji, w której jego życie, pozbawione większych utrudnień ze strony historii, ma być opozycją dla nękanych konfliktami zbrojnymi przodków, nadal uważam, że nieobarczony koniecznością działania i zmagania się z dziejami żywot, można przedstawić w mniej płytki sposób. Trauma wojny jest bowiem czymś, kształtującym człowieka na zawsze, nawet jeśli za wszelką cenę usiłuje się od niej uwolnić (o czym świadczy przypadek Josefa Magnora, czy jego synowej Geli, która podczas ataków demencji ciągle wraca do wspomnień). Trudno też przestać się konfliktem zbrojnym fascynować. I nie chodzi mi tutaj o to, że w powieści Twardocha czas pokoju zdaje się przeciekać bohaterom przez palce, mknąc niczym oka mgnienie, ale o chorobliwy wręcz entuzjazm wobec broni. W "Drachu" każdy karabin ma swoją nazwę, powtarzaną wielokrotnie, z namaszczeniem. Na początku, jest to irytujące, po czasie, staje się przerażające. 
Niestety, wątki związane ze sprzętem militarnym, zdają się przytłaczać biologiczną wymowę książki. Bowiem "Drach" opowiada o połączeniu człowieka z naturą. Dowiadujemy się o tym, chociażby wtedy, gdy Josef Mangor w okopach pierwszej wojny, drążąc saperką w ziemi, rozgrzebuje również prochy swoich towarzysz z pułku, którzy w tym samym miejscu starali się przetrwać dwa lata wcześniej. Bo ludzkie szczątki nie są już ludźmi, stają się częścią ziemi, częścią Dracha, pozwalającego człowieczym masom chodzić po swoim grzbiecie i kopać w swoim ciele, podczas pracy w kopalniach. Ponieważ, jak na śląską powieść przystało, górnictwo także znajduje swoje miejsce na kartach powieści. Sam Śląsk w "Drachu" zdaje się być na pewien sposób autonomiczny. Kiedy chodzi o wojnę, ona sama jest istotą, nie to, po której stronie się walczyło, który kraj akurat w danym momencie dziejowym organizował pobór w regionie. Również granica staje się jedynie kilkoma słupkami, niedookreśloną liną, dzielącą w pewnym momencie spójny teren, zmuszając rodziny do przekraczania przejść granicznych podczas drogi do domu krewnych. Z "Dracha" wynoszę również wrażenie, że Śląsk jest na wskroś męski, ponieważ patriarchalne, naznaczone wojną, historie mają tutaj największe znaczenie, a kobieta po prostu musi sobie radzić. Staje się narzędziem, które powinno uginać się męskiej woli i nie szukać zemsty czy rozrywki. Nawet panienka z dobrego domu, kiedy oddaje swoje ciało mężczyznom w ramach kaprysu, powinna być wierna tylko jednemu, inaczej grozi jej śmierć. Kobieta, niechętnie patrząca na propozycję małżeństwa ze strony beznogiego weterana-alkoholika w ramach odwetu zostaje zgwałcona, a żołnierze... Cóż, oni mogą łamać niektóre prawa... I choć z czasem proporcje się wyrównują, widać wyraźnie, że na Śląsku rządzi mężczyzna, nawet wtedy, gdy o wojnach już dawno zapomniano.
"Dracha" warto przeczytać. To powieść, ukazująca za pomocą samego tylko języka szereg komplikacji w świecie, z którym zmagają się bohaterowie. Pokazuje specyficzny punkt widzenia, należący do mieszkańców kawałka ziemi, zbyt często zmieniającego swoją przynależność. Ślązacy z książki muszą na co dzień mierzyć się nie tylko z własnym życiem i czynami, ale i z historią, tradycją i powinnością. W moim mniemaniu autor, niczym chłopiec spragniony zabaw z bronią, nazbyt gloryfikuje wojnę i sposób, w jaki kształtuje ona ludzkie losy. Nie zmienia to jednak faktu, że "Drach" jest powieścią na wysokim poziomie, której udaje się wiele przekazać, i która pozwala się z sobą sprzeczać. 

6 komentarzy:

  1. Zdecydowanie nie jest to pozycja dla mnie, odpuszczę ją sobie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co się zmuszać. Czytanie, po przebrnięciu przez kanon lektur szkolnych, ma być przede wszystkim przyjemnością :)

      Usuń
  2. Zdecydowanie nie czytałam dotąd podobnej książki, a mam ochotę na eksperymenty i odkrywanie nowych, niebanalnych książek. Ta z pewnością do takich należy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To spory eksperyment :) I choć na początku ciężko się wdrożyć, efekt jest całkiem ciekawy :)

      Usuń
  3. Czytałam Morfinę, niekoniecznie nawiązała się nić porozumienia, ale i tak mam chęć na Drach. Właśnie przypomniałaś mi o tym autorze, miałam do niego jeszcze zajrzeć. :) Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Morfina" i "Drach" są specyficzne, ale z Twardochem już tak chyba jest, że choć trudno się z jego książkami zaprzyjaźnić, z literackiego i konstrukcyjnego punktu widzenia są na tyle dobre, że czasami warto do nich zajrzeć :) Również pozdrawiam :)

      Usuń