sobota, 9 grudnia 2017

Melancholijna opowieść o nieuchronności śmierci, czyli "Ślady" Jakuba Małeckiego

J.Małecki, "Ślady", Wydawnictwo Sine Qua Non, 2016.

Długo zwlekałam z sięgnięciem po książki Jakuba Małeckiego. Większość recenzji, obok wychwalania piękna dzieł tego pisarza, wspominała o melancholii wydobywającej się z kart jego powieści. Trochę się jej obawiałam. Po lekturze muszę jednak stwierdzić, że "Ślady" Małeckiego to doskonały przykład na to jak pięknie opowiadać o rzeczach smutnych i nieuchronnych.
"Ślady" są jednocześnie powieścią i zbiorem swoistych miniatur. Bowiem każdy ich rozdział opowiada inną historię. Bohaterów łączy jednak wspólny przodek, Tadeusz, którego cząstka zdaje się tkwić w każdym z nich, nadając im piętno inności czy też smutku. Kalejdoskop postaci i ich przenikających się życiorysów to zbiór niezwykle realistycznych historii o splątanych ludzkich losach.
Książka Małeckiego wzbudza zachwyt. Z jednej strony przedstawia ludzkie losy jako coś przeraźliwie zwykłego, z drugiej, przez drobne dziwactwa bohaterów, pokazuje wyjątkowość każdego żywota. I mimo pozornego smutku napawa optymizmem. Bowiem chwilowość i ulotność wszystkiego zdaje się wydawać nakaz wykorzystywania życiowych szans i poszukiwania szczęścia w drobnych przyjemnościach. Najciekawsze jest jednak piętno ciążące na bohaterach, których losy do pewnego stopnia się przenikają. Każdy z nich jest w jakiś sposób inny, nie spełnia norm społecznych., wyłamuje się ze schematu. Są wśród nich prawdziwe wyrzutki jak szalony Chwaścior zapatrzony w prostotę własnego życia i niezdolny do działań wychodzących poza niezbędne minimum czy Eugenia, która za wszelką cenę odsuwa od siebie myśl o śmierci najbliższych i zaczyna chować zwierzęta przejechane przy drodze, będącej także miejscem ostatnich chwil jej rodziny. Jest też odnosząca sukcesy w czasach Polski Ludowej modelka Bożena, która w pogoni za karierą utraciła możliwość ułożenia sobie życia prywatnego. Wszystkie te życiorysy, a jest ich całkiem sporo, w specyficzny sposób się splatają, przez co pustka będąca ich wspólnym mianownikiem jeszcze bardziej rzuca się w oczy. Bowiem wszyscy bohaterowie zdają się żyć połowicznie, nie wykorzystują swojego potencjału i trwają przez lata w życiowej hibernacji, podczas której wypełniają minimum społecznych wymagań i nic więcej. Potem umierają. "Ślady" są  pewnego rodzaju przestrogą - zdają się sugerować, że każdy ma w sobie coś wyjątkowego, jednak łatwo tę oryginalność zaprzepaścić przez zwykłą codzienną rutynę i bierność. Nie można liczyć na to, że życie poda nam niezwykłe przeżycia na tacy. Wręcz przeciwnie. Dlatego też przesypianie danych nam lat jest największym błędem, jaki możemy popełnić. Ponadto historie bohaterów są napisane w sposób fragmentaryczny, pokazując, że jedynie niektóre momenty naszego życia są naprawdę czegoś warte. Podkreśla to także oniryczny charakter opowieści, pozwalający nam na obserwowanie bohaterów z ciekawej, ponadczasowej perspektywy.
"Ślady" to przepiękna opowieść o ludzkim życiu, zarówno w tym pięknym jak i przyziemnym wymiarze. Tytułowe ślady zdają się trwać w nas, jesteśmy powiem naznaczeni pamięcią swoich przodków, ale i my zostawiamy swoje ślady kolejnym pokoleniom. Biorąc pod uwagę smutny koniec większości z historii przedstawionych w książce, można to postrzegać jako namiastkę optymizmu. I choćby dla niego, jak i dla całej przepięknej warstwy artystycznej, warto przeczytać książkę Jakuba Małeckiego.

8 komentarzy:

  1. To piękna książka:) podoba mi się Twoja interpretacja tych opowiadań - że każdy człowiek w swojej zwykłości ma coś wyjątkowego, coś, co go wyróżnia. I z tym, że bohaterowie, tak jak i większość z nas żyją tylko połowicznie. Zresztą z całym tekstem, skądinąd świetnym, się zgadzam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Wydaje mi się, że takie przesłanie wypływa ze wszystkich książek Małeckiego. W końcu po co pisać o rzeczach małych, jeśli nie są wyjątkowe?

      Usuń
  2. Historię Eugenii zapamiętałam chyba najlepiej. Skoro "Ślady" zrobiły na Tobie takie wrażenie, to myślę, że "Dygot" też Cię zachwyci. Jestem też ciekawa, jak w to wszystko wpisuje się nowa powieść autora - czy to, tak, jak mi się wydaje, gryzienie własnego ogona, czy może kolejna trafna obserwacja ludzkich słabostek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem świeżo po lekturze "Dygotu" i przyznam, że miałaś rację - zachwycił. Choć dla mnie ślady były ciekawsze, bardziej oniryczne i mniej dosłowne. "Rdzę" też już mam za sobą (te nieznośne zaległości w recenzjach) i przyznaję, że jest ona poniekąd hybrydą wątków z innych utworów Małeckiego, ale daje coś więcej, pojawia się tam ciekawe zestawienie losów babci i wnuka, dla którego warto po tę książkę sięgnąć.

      Usuń
  3. Bardzo chcę przeczytać tę książkę. Tym bardziej, że "Dygotem" byłam zachwycona :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ślady" bardzo zapadają w pamięć. Naprawdę warto do nich zajrzeć :)

      Usuń
  4. DO tej pory przeczytałam jedynie "Rdzę", która zrobiła na mnie duże wrażenie, chętnie poznałabym inne tytuły autora, choć planuję sięgnąć najpierw po "Dygot" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dygot" i "Rdza" mają wiele wspólnych wątków. "Ślady" wydają się być bardziej autonomiczne, ale może to dlatego, że jest w nich więcej bohaterów i historii. Warto przeczytać obydwie te książki :)

      Usuń