poniedziałek, 21 listopada 2016

"Ości" Ignacego Karpowicza, czyli powieść o tym, że dla pozoru spokoju można przymknąć oczy na połowę świata, który nas otacza.

I.Karpowicz, "Ości", Wydawnictwo Literackie, 2013.
Mam problem z "Ośćmi". Przeczytałam je jednym tchem. dałam sobie czas do namysłu i jestem przekonana, że nie odczytałam nawet połowy sensów i znaczeń tej powieści. Mam wrażenie, że przed napisaniem recenzji czy też impresji po lekturze książki Karpowicza przydałby mi się jakiś panel dyskusyjny, dający możliwość porozmawiania o "Ościach" z tymi, którzy na literaturze współczesnej znają się lepiej, albo mają inne spostrzeżenia. Niestety, znalezienie w ciągu najbliższych minut innego czytelnika tej powieści graniczy z cudem, a na błądzenie w Internecie nie mam czasu ani chęci. Nawet nie mogę poszukać recenzji kogoś mądrzejszego ode mnie, ponieważ z zasady nie robię tego tuż przed pisaniem, żeby się nie zasugerować. Z drugiej strony nawet blurby na okładce wmawiają mi, że książka powinna mi się podobać. Wiem, że takie teksty z założenia chwalą dzieło i nie mają w sobie nic z krytyki literackiej, ale kiedy powieść polecają profesor Czapliński i Michał Nogaś to jakoś trudno mi zaprzeczać. Na moje szczęście, "Ośćmi" zachwycałabym się nawet bez polecenia krytyczno-literackich guru. 
Powieść Karpowicza opowiada o dwóch organizmach quasi-rodzinnych i krążących wokół nich ludzkich satelitach. W końcu nikt nie nazwałby tradycyjną polską rodziną małżeństwa porządnej katoliczki z wietnamskim biznesmenem, który w weekendy zamienia się drag queen. Jakby tego było mało w wychowaniu syna pomaga im kochanek Azjaty, sam związany z feministką po pięćdziesiątce, mimowolnie stającą się częścią tego układu. Dodajmy że ów żyjący w dwóch nieformalnych związkach jednocześnie mężczyzna jest rasistą, pogardzającym w szczególności mieszkańcami Azji, i konserwatystą, traktującym z góry nie tylko homoseksualistów, ale i kobiety. Ciekawy zestaw, prawda? Drugi nie jest gorszy. Ale nie mam zamiaru zbyt wiele zdradzać. Tę kwestię pozostawmy tajemnicy i rodzącej się w czytelniku ciekawości. Faktem jest, że Karpowicz nagina znane nam granice rodzinne i nie tylko przesuwa je tak, aby mieścili się w nich przyjaciele czy kochankowie, ale także częściowo wyklucza tych, którzy we wspólnocie familijnej powinni się znaleźć. Bowiem rodzice i rodzeństwo niektórych bohaterów zdaje się żyć całkowicie z boku, poza schematem. A kiedy pojawia się w kadrze, a raczej siłą się w niego wdziera, powoduje jedynie dyskomfort i życiowe aktorstwo pełne poświęceń. 
"Ości" mówią nam też wiele o ignorowaniu rzeczywistości, o tym jak dużo trzeba przemilczeć, aby żyć takim życiem, jakie chce się wieść. Popatrzmy chociażby na Marię - wspomnianą już wcześniej dobrą katoliczkę. Przez lata przymyka oko na to, że jej mąż znika w weekendy z innym mężczyzną. Nie zauważa też, że Kuanowi zdarza się przez nieuwagę zostawić lakier na paznokciu, albo podkraść jej torebkę. Dopiero gdy anonimowy mężczyzna dzwoni do niej i, wbrew jej woli, mówi głośno i wyraźnie, że jej mąż jest draq queen i miewa stosunki homoseksualne, Maria, postawiona pod ścianą, stwierdza, że inny mężczyzna to nie "żona bliźniego swego", więc grzechu nie ma i można żyć tak, jakby nic się nie stało. Po czasie akceptuje kochanka swojego małżonka, jako członka rodziny i nadal przymyka oko na wszystko, co może jej przeszkodzić w spokojnym, bogobojnym życiu. Podobny mechanizm, choć nie tak wyraźnie, stosują inni bohaterowie. Szymon przez długi czas daje się nabierać żonie, która nie przyznaje mu się do utraty pracy. Natomiast Ninel akceptuje to, że matka zwraca się do niej Kuba, mimo że kiedyś było to dla niej źródłem wielkich upokorzeń. Robi to jednak po to, by zgodnie ze wzorem odgrywać rolę dobrej córki i wygrać w rywalizacji na linii matka-dziecko.
Dodatkowych smaczków powieści z pewności dodaje klucz dotyczący postaci. Ponieważ nie trudno odgadnąć, że były one wzorowane, przynajmniej w części, na autentycznych osobach. W okresie publikacji powieści nawet tabloidy i serwisy plotkarskie trąbiły o tym, która polska badaczka literatury jest pierwowzorem Ninel. Znalezienie autora biografii polskich homoseksualistów, czy draq gueen Kim Lee także nie jest problemem dla każdego, kto umie używać wyszukiwarki Googla. Ten klucz, który nie daje nam jednoznacznego rozróżnienia między realnością, a fabułą, sprawia, że doszukujemy się w powieści drugiego dna, nie wiedząc, co jest prawdą, a co fikcją. Jako że w każdym z nas, czy tego chcemy czy nie, jest mały, wredny gen plotkarza, zabieg ten wzbudza zainteresowanie, ciekawość i każe wygrzebywać ze wszystkich możliwych źródeł strzępki informacji o tym, co mogło zdarzyć się naprawdę.
W powieści Karpowicza kolejnym powodem do analizy jest język. W "Ościach" żaden opis nie składa się z prostych słów. Postaci również posługują się wyrażeniami, które, pomijając przekleństwa, dużo częściej usłyszymy na sali wykładowej, niż podczas zwykłej konwersacji. Jednak ten język, choć pozornie wydaje się przeintelektualizowany, do czegoś służy. Formułuje świat odrębny od znanej nam rzeczywistości, nie tyle bardziej plastyczny, zmodyfikowany, o innym kształcie, co szyty na miarę postaci. Ponieważ nie czytamy o zwykłych ludziach w ich bezbarwnych, małych światach. Bohaterowie powieści Karpowicza nie są może tworami niemożliwymi, jednak w pewien sposób przerysowanymi, co jedynie dodaje im charakteru i uroku. Poza tym, mamy w "Ościach" do czynienia z wielkomiejską klasą średnią i inteligencją w jednym. To wybuchowa mieszanka, której efekty znacznie przewyższają oczekiwania, szczególnie, że na kartach powieści duża część granic obyczajowych zostaje zatarta.
Podsumowując, "Ości" Karpowicza nie są łatwą powieścią. To raczej wielowymiarowy majstersztyk, który delikatnie grając czytelnikowi na emocjach, pokazuje do jakiego stopnia jednostka kreuje swój świat. Wydaje mi się również, że jest to coś w rodzaju lewackiej pieśni przyszłości. I nie mówię tego z wyrzutem, sama jestem lewakiem. Karpowicz pokazuje nam możliwości tworzenia mechanizmów więzi międzyludzkich i ewentualne wyrzeczenia, na które trzeba się zgodzić, aby ów organizm quasi-rodzinny utrzymać. Jednak nie daje nam jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy taki konstrukt jest w stanie funkcjonować miesiąc, rok, czy przez lata. Pozostaje nam śnić, że każdy może dojść do porozumienia z innymi, tworząc dla siebie miejsce do życia wśród innych. I, co chyba najważniejsze, Karpowicz nie przedstawia nam swojej wizji ani w czarnych barwach, ani w formie wykładu, ale z humorem. "Ości", pomimo głębokich i skłaniających do przemyśleń o naszym społeczeństwie treści, czyta się z przyjemnością. Polecam z całego serca i przypuszczam, że znajdziecie w nich dziesiątki sensów i motywów, o których nie udało mi się tu wspomnieć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz