niedziela, 25 czerwca 2017

Feministki też mają poczucie humoru, czyli felieton inspirowany "Zadymą" Kingi Dunin

K.Dunin, "Zadyma", Wydawnictwo Literackie, 2007/"Wysokie Obcasy", nr 22/2017.


Ostatnio czytałam w "Wysokich Obcasach" o tak zwanych "femikomiczkach", czyli kobietach, które łamią stereotyp mówiący, że poczucie humoru jest domeną mężczyzn, a płeć piękna może co najwyżej potakiwać i śmiać się ukradkiem. Przyznam szczerze, że trochę mnie to zaskoczyło, bo do tej pory kobiety były dla mnie synonimem ironicznego, często inteligentnego humoru, który nawet wtedy, gdy bazuje na stereotypach, nie obraża wszystkich wokół. Z kolei mężczyźni, w większości, wydają mi się autorami "sucharów", słabych dowcipów nawiązujących do czynności fizjologicznych i przaśnych scenek na poziomie Mazurskiej Nocy Kabaretowej. Ale widocznie żyję w innym świecie. Czemu piszę o tym na blogu, z założenia mówiącym o książkach? Ponieważ w zeszłym tygodniu, w ramach jakiegoś feministycznego przebudzenia z bibliotecznej półki oznaczonej "Nauki społeczne, gender" (etykietka nie do końca dopasowana, ale mam wrażenie, że zabarwienie jej pejoratywnie w oczach większości Polaków było zamierzone) książkę Kingi Dunin pod tytułem "Zadyma". I to właśnie do niej, z założenia, ma się odnosić ten tekst. 
Czym jest "Zadyma" i co ma wspólnego z humorem, nad którym rozwodziłam się przez trzy czwarte pierwszego akapitu? Jest to zbiór felietonów Kingi Dunin publikowanych przez lata w "Wysokich obcasach". W tym momencie możemy się zastanawiać czy sens ma czytanie krótkich, często nawiązujących do bieżących zdarzeń, form literackich wydanych dziesięć lat temu, a napisanych jeszcze wcześniej? Oj, ma. O dziwo, znajduje w tym całkiem sporo sensu. Aż kusi, żeby powiedzieć, że niestety, ale rządzi nami ta sama, antykobieca partia. To jednak nie jedyny powód. Bowiem antykobieca zdaje się być niemal cała polska polityka. Nie zmieniła się również za bardzo nasza rzeczywistość, a czasami wydaje mi się, że dziesięć lat temu jakoś bliżej nam było do Europy, równości, przestrzegania praw kobiet, czy mniejszości seksualnych niż teraz. Dla przykładu, kiedyś Młodzież Wszechpolska była popierana jedynie przez LPR, a nie przez partię rządzącą. Zmienił się chyba jedynie Roman Giertych, do pewnego stopnia nawrócony przez swoją porażkę. Ale i tak, cieszyłabym się, gdyby młodsze pokolenia przypomniały sobie, że zawdzięczają mu nie tylko noszenie przez jakiś czas obrzydliwych polarów symulujących mundurki szkolne, ale i próbę wprowadzenia ideologii do programów nauczania. Cóż, to ostatnie, dziś już przegłosowano. Tylko w mojej głowie nieustannie kołacze się myśl, że od czytania Gombrowicza nikt nie umarł, a przez ślepe podążanie za wartościami "narodowymi" aż zbyt wielu. 
Miałam jednak pisać o książce, a piszę o przeszłości, będącej dla mnie niemal prehistorią, bo w 2005 dopiero zaczynałam liceum i żyłam w małym miasteczku. twierdzącym niemal zgodnie, że sytuacja w której po pracy kobieta tyra i zajmuje się domem, a mężczyzna ślęczy na  kanapie przed telewizorem to norma, a nie patriarchalny burdel. Teraz, jako kobieta młoda i, mniej więcej, świadoma, potrafię docenić to, co pisała Dunin w swoich felietonach. To, z jakim humorem wbijała szpilę wszystkim tym, którzy nie rozumieli i nie chcieli zrozumieć, że równość kobiety i mężczyzny jest dobrem wspólnym, a nie fanaberią. Zresztą nie tylko o płeć i postrzeganie kobiety w kulturze w tych krótkich formach chodziło. Mój ulubiony felieton - "Futbolizm" poprzez ironiczną metaforę pokazuje jak irracjonalne jest prawicowe myślenie o panoszeniu się homoseksualistów w przestrzeni publicznej. W końcu polskie feministki wzięły na swoje barki prawa niemal wszystkich mniejszości. I dobrze - powinniśmy trzymać się razem. W końcu kiedy wyjmiemy poza margines wszystkich tych, którzy nie odpowiadają "mainstreamowi" (a ostatnio dołączają do nich nawet rowerzyści czy wegetarianie) będzie nas więcej na marginesie niż na kartce. 
Kinga Dunin nie jest komiczką, ale krytyczką literacką, jedną z tych, które najbardziej cenię od czasu studiów. Żałuję, że na jej felietony trafiłam tak późno. Bo czym innym jest artykuł czy praca krytyczna, a czym innym krótka forma, w której można ująć wszystko. Pokazać, że inteligentny humor, ironia i przedstawianie postulatów w przystępny, czasami zabawny sposób, nie jest domeną mężczyzn. Wręcz przeciwnie. Skoro przez lata odbierano kobietom bycia zabawnymi, musiały wykształcić niezły kunszt, żeby się przebić. A że pod płaszczykiem błyskotliwości można wyłożyć ważna sprawę, to co innego. W końcu w mediach feministka przedstawiana jest najczęściej jako brzydka, nieszczęśliwa, samotna, bezdzietna baba, która chce narzucić swoje nieszczęście innym. Takie babsko nie jest groźne, wydaje się być obrazem skrajnej frustracji, domagającej się wykrzyczenia. Dlatego krzyczy i narzuca. A teraz zastanówcie się, kiedy ostatnio telewizja pokazała prawdę, całą prawdę i tylko prawdę? I obejrzyjcie zdjęcia z czarnego protestu. Naprawdę myślicie, że w Polsce jest aż tyle brzydkich, nieszczęśliwych, samotnych, bezdzietnych bab? Odczarujmy sobie feministkę. Kobietę o każdym typie urody, szczęśliwą lub nie, samotną lub w związku, samodzielnie decydującą o tym, czy chce być matką, dyskutującą o swoich poglądach i pokazującą, że feminizm nie jest niczym strasznym. Walka o swoje jest czymś naturalnym. A można to robić na wiele sposobów. Czasami trzeba pokrzyczeń w telewizji, a innym razem wyjść na ulicę.
Miałam napisać recenzję zbioru felietonów, a zamiast tego napisałam felieton. I nie żałuję. Muszę jednak wspomnieć, że "Zadymę" Kingi Dunin warto przeczytać. Przynajmniej tyle mogę jej oddać za zainspirowanie mnie do tego tekstu. I dodam coś jeszcze. Przed chwilą, gdy powiedziałam mężowi, że zamiast recenzji wychodzi mi felieton, stwierdził "oby to nie była laurka dla feminizmu". Przypuszczam, że jest to właśnie taka laurka. Ale nie żałuję. Bo o swoje trzeba walczyć. Nawet jeśli chodzi tylko o głupi tekst.

6 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że za taki tekst potraktowałaś swojego męża chłodnym spojrzeniem i zgryźliwym komentarzem. Cieszę się, że wyszła Ci taka laurka a nie recenzja felietonów - bo teksty Dunin pewnie same się bronią, a feminizm niestety bronić trudno. Bo jest niepopularny, uważany za fanaberię i bzdurę, która stanowi zabawę białych kobiet klasy średniej. "Jedź na Bliski Wschód i bądź feministką" - to mój ulubiony komentarz na moje przekonania, po którym mam ochotę wygłosić minimum godzinny wykład na temat idiotyzmu, jaki kryje się w tym krótkim zdaniu.
    A, no i oczywiście zapomniałaś, że oprócz tego, iż jesteśmy bardzo brzydkie, cierpimy na kompleks braku członka - niektóre chciałyby być mężczyznami, inne są po prostu niezaspokojone. W każdym razie wszystko sprowadza się do tematyki fallicznej.
    Z chęcią przeczytałabym jeszcze niejeden felieton w Twoim wykonaniu. Czyta się doskonale i jest nad czym dyskutować ;)
    Przyszło mi nawet do głowy, czy nie rozpocząć feministycznej inicjatywy wśród blogerek książkowych. Będę musiała się zastanowić nad tematem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komplement. Zastanawiam się, czy raz na jakiś czas nie napisać tutaj jakiegoś felietonu związanego z książkami, ale boję się, że tak się wciągnę, że już żadnej recenzji nie napiszę :) Pewnie nałożę sobie ramy cyklu (raz na dwa tygodnie?), żeby nie zarzucić czytelników moim czczym pisaniem :)
      Co do feministycznej inicjatywy wśród blogerek to ja się pod tym podpisuje obiema rękami i chętnie wezmę udział. Choć przyznam, że nad ewentualnym tematem sama musiałabym się długo zastanawiać.
      A co do bycia feministką - właściwie dopowiedziałaś wszystko, czego nie udało mi się ująć w tym felietonie :) A co do Bliskiego Wschodu i feminizmu, to nie wiem, czy mogę uznać to za wyczyn, do którego jesteśmy zachęcane, ale kiedyś udało mi się przekonać do podstawowych idei feministycznych pewnego młodego, zapatrzonego w patriarchat Turka. Aczkolwiek nie mam pewności, czy przyznał mi rację z całkowitego braku argumentów czy z chęci świętego spokoju :) A z drugiej strony patrzenie na kobiety wychowane w patriarchalnej kulturze Bliskiego Wschodu, które po wyjeździe na zachód uczą się feministycznego myślenia i walczą o swoje prawa jest przecudowny. Także wszystko zdaje się być kwestią myślenia i środowiska, jakie dla kobiet stwarza społeczeństwo, więc nasza walka nie jest przegrana :)

      Usuń
    2. E tam, felietony (jeśli są sprawnie napisane) czyta się świetnie i myślę, że znalazłabyś na to czytelników;). A poza tym, o książkach można pisać też w sposób bardziej osobisty - tu do akcji wchodzi felieton, albo erudycyjny - kłania się esej. I jedno, i drugie warte byłoby przeczytania :)
      Przemyślę to i odezwę się :). Bo można gadać albo o kwestiach czysto feministycznych (co nie wydaje mi się do końca uzasadnione), albo pobawić się w czytanie książek wpisanych w ten nurt - i tu już sprawa wygląda znacznie lepiej :D
      Wiesz co? Nie chcę Cię sprowadzać na ziemię, ale chyba jednak Ci się nie udało. Albo on nie był wcale taki zapatrzony. Bo jednak lata indoktrynacji, które nazywane są wychowaniem, to nie coś, co da się przeskoczyć rozmową. Chyba że masz dar przekonywania ;). Co jest cholernie przerażające, bo Ci ludzie (tak samo, jak nasi twardogłowi prawicowcy) nie zauważają nawet ułamka racji po drugiej stronie. Oni po prostu wiedzą, wiedzą!, że jest tak, jak oni uważają. Nie ukrywam, że często pieklę się w rozmowie z osobami religijnymi, które wykładają mi swoje racje. Ale robię to wewnątrz, a na zewnątrz staram się tego nie pokazywać z szacunku dla nich. Poza tym do tego dochodzi kwestia zrozumienia - przecież nie muszę zamykać się na wszystko, co mi mówią. Jednak do tego potrzeba niezłych argumentów :)
      Przeczytaj sobie "Bunt. O potrzebie rewolucji seksualnej na Bliskim Wschodzie" - ta książka dobrze nakreśli Ci sytuację kobiet, które muszą prosić mężów bądź synów o to, by wyjść z domu. Jeśli którakolwiek z nich decyduje się świadomie na zostanie feministką i akcentowanie swoich praw i potrzeb, to ja mogę tylko kibicować im z mojego smutnego kraju i trzymać kciuki, żeby nikt ich za to nie zgnębił, nie skrzywdził, nie zabił. U nas feminizm też jest trudny, ale tam... no cóż, to ogromny wyczyn. Nie zmienia to jednak faktu,że, tak jak powiedziałaś, wszystko zależy od środowiska. Gdyby społeczeństwo było dojrzałe i zauważało nierówności między płciami i pewne chore schematy, które z pokolenia na pokolenie się nie zacierają, a umacniają, każdemu żyłoby się lepiej.

      Usuń
    3. W sumie wiem, że całkowicie tego człowieka nie przekonałam, więc za bardzo mnie na ziemię nie sprowadzasz. Ale mam wrażenie, że coś drgnęło, a skoro człowiek już raz zacznie myśleć to może zmieni się choć w jednym procencie.
      Co do osób o prawicowym światopoglądzie - mam tak samo, chociaż nie zawsze wytrzymuje - bywam bardzo emocjonalna i serwując argumenty stosuje masę "chwytów erystycznych", żeby nie dać się do końca zakrzyczeć xD
      Dzięki za polecenie książki - zapisuję tytuł i poszukam. Chciałabym poznać trochę bardziej usystematyzowaną wersję tego tematu, bo do tej pory słyszałam jedynie historie kobiet. I nawet to mnie przerażało. Szczególnie, że spotykałam się z nimi w feministycznym kraju, w Danii, gdzie niektóre muzułmanki nadal żyją tak, jakby nigdy nie opuściły Bliskiego Wschodu.
      A podsumowując całość powiem, że tak długo, jak patriarchat uznajemy za normę, a feminizm za wymysł, nigdzie nie będzie dobrze ;(

      Usuń
  2. Ja, szczerze powiedziawszy, nigdy nie spotkałem się z podziałem, mówiącym o tym, że dowcip to domena mężczyzn. Może takie założenie wynika z faktu, że mężczyźni są bardziej skorzy do żartowania? I równie krzywdzący może być podział na męskie suchary i kobiece kawały, bo wymieniamy się nimi wszystkimi w takim samym stopniu. Ale to tak nawiasem mówiąc.
    Podoba mi się twój felieton i przyznam szczerze, że zachęciłaś mnie do sięgnięcia bo książkę Dunin. A nuż mi się spodoba! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że dowcip jest domeną mężczyzn było jedną z tez zawartych we wspomnianym artykule. Powoływano się tam na eksperyment udowadniający, że ze słaby dowcip opowiadany przez kobietę wywołuje konsternację. Natomiast ten sam dowcip w ustach mężczyzny wzbudza choć drobny uśmiech. Nie mam zamiaru upierać się, że kobietom nie zdarza się opowiadać sucharów, ale udowodniono, że aby kogoś rozbawić muszą się one wzbić na wyższy poziom humoru :)
      I dziękuję za komplement :) Zapewniam, że felietony Kingi Dunin są znacznie lepsze niż moje, więc naprawdę warto je przeczytać :)

      Usuń