poniedziałek, 5 czerwca 2017

O piekle kobiet, będącym marzeniem niektórych mężczyzn, czyli "Opowieść Podręcznej" Margaret Atwood.

M.Atwood, "Opowieść Podręcznej", tłumaczenie Z. Uhrynowska-Hanasz, Wydawnictwo Wielka Litera, 2017

Jedną z ról pisarza jest analizowanie otaczającej go rzeczywistości i doprowadzanie znalezionych w niej zagrożeń i patologii do ekstremum. Mistrzynią tego typu patrzenia na świat jest Margaret Atwood. Widać to zarówno w trylogii "MaddAddam" jak i powieści "Opowieść Podręcznej", o której ostatnio przypomniał nam serial z Elisabeth Moss w roli głównej. Ekranizacji jeszcze nie oglądałam, ale zapewniam, że powieść to majstersztyk.
"Opowieść Podręcznej" to historia życia w Republice Gileadu, fikcyjnym państwie wyznaniowym, w którym przedstawicielki płci żeńskiej zostały pozbawione wszelkich praw. Z powodu problemów z płodnością stworzono tam instytucję Podręcznej - kobiety przeznaczonej tylko i wyłącznie do rozmnażania się z udziałem wysoko postawionych urzędników. Główna bohaterka i narratorka tej opowieści, Freda, jest właśnie jedną z Podręcznych. Może opuszczać dom należący do Komendanta i jego Żony jedynie raz dziennie, w celu zrobienia zakupów i to w towarzystwie innej kobiety o tym samym statusie. Nie ma prawa czytać, w związku z tym to, co dotychczas było napisane, zastąpiono symbolami. Najgorsze jest jednak to, że co miesiąc musi brać udział w rytuale, podczas którego po serii modlitw poddaje się woli Komendanta i zostaje zgwałcona w obecności Żony. Jeśli w wyniku tego procesu dojdzie do poczęcia, Podręczna nie ma żadnych praw do dziecka, które urodzi.
Dawno nie czytałam tak przejmującej antyutopii jak "Opowieść Podręcznej". Trudno było mi uwierzyć, że książka powstała w latach osiemdziesiątych, ponieważ jest niezwykle wręcz aktualna i zarówno w kontekście amerykańskim, światowym, jak i polskim. W końcu kobiety coraz częściej tracą swoje prawa przez garstkę ograniczonych mężczyzn u władzy, którzy nie tylko chełpią się kontrolą nad słabszą płcią w imię pozornej pomocy, ale i wyrównują rachunki z religijnymi ekstremistami. Republika Gileadu to raj dla mężczyzn. Miejsce, w którym mogą robić wszystko, opierając się na stworzonych przez siebie zasadach. Patrząc na postać Komendanta, możemy dostrzec krótkowzroczność rządzących. Ludzi, myślących o tym, że tworzą nowy, wspaniały świat dla wszystkich, nie zauważając, że bycie poddanym nikomu jeszcze nie wyszło na dobre. Tak samo jak ograniczenie wolności, czy narzucanie religijnych kajdan. Bowiem w Republice Gileadu można zginąć za wyznawanie tego samego boga w odrobinę inny sposób, a nawet bycie zakonnicą. Na samą myśl o tych prawach przychodzą mi do głowy święte wojny i egzekucje ludzi łamiących zasady Koranu na Bliskim Wschodzie. Przede wszystkim jednak książka Margaret Atwood jest wstrząsająca z powodu braku życiowej normalności. Większość mieszkańców Gileadu tkwi bowiem w mackach reżimu, ale zdają się nie mieć dostępu do wiedzy o tym, kto jest u władzy i jakie prawda i zasady panują w kraju. Wiedzą jedynie, co może sprowadzić na nich śmierć. To sami tyczy się głównej bohaterki - Podręcznej. Freda nie jest typem rewolucjonistki, nie chce walczyć z systemem, w którym tkwi, pragnie jedynie przeżyć i, jeśli będzie jej to dane, dowiedzieć się czegoś o losie swoich bliskich. Tęskni za spełnieniem zwykłych ludzkich potrzeb: ciepła, bliskości, miłości. Jednocześnie przeżywa dramat, tak okrutny, że trudno to sobie wyobrazić. Rytualne gwałty, nieustanna inwigilacja i kontrola, doprowadzają kobietę do szaleństwa, ale mimo to udaje jej się zachować zewnętrzny spokój i opanowanie. Czytając jej historię, nie można powstrzymać się od emocjonalnych reakcji. Równocześnie powieść uświadamia nam, że barbarzyństwo nie jest czymś, z czego udało nam się wyrosnąć. W większej części świata zostało jedynie uśpione i czeka na autorytarną władzę, która będzie zdolna je obudzić.
"Opowieść podręcznej" to jedna z najbardziej wstrząsających książek, jakie czytałam. Nie da się jej wyprzeć z pamięci. Ale to dobrze. Ponieważ Freda zwraca naszą uwagę na jedną rzecz - kiedy zabierają nam wolność, należy krzyczeć. Ponieważ jeśli nie zareagujemy przy okazji pierwszych ograniczeń, kolejne zostaną nam nałożone w taki sposób, że nasz sprzeciw nie będzie już możliwy. Atwood przedstawia tę przestrogę w sposób mistrzowski, serwując nam porcję doskonałej literatury, od której nie można się oderwać.

4 komentarze:

  1. Cieszę się, że "Opowieść podręcznej" aż tak Cię poruszyła. Zresztą zdziwiłabym się, gdyby było inaczej :). Zanim zabiorę się za serial, muszę koniecznie odświeżyć sobie powieść, choć słyszałam, że twórcy dobrze poradzili sobie z literackim pierwowzorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, jak trzeba być odpornym, żeby nie dać się poruszyć tej powieści. Czytałam, cierpiałam i nie mogłam się oderwać. Pewnie niedługo też wezmę się za serial, choć boję się, że obraz uderzy we mnie jeszcze mocniej.

      Usuń
  2. Z ogromnym zainteresowaniem sięgnę po książkę i to jak najszybciej. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę warto! "Opowieść podręcznej" jest przerażająco wręcz aktualna.

      Usuń