czwartek, 1 czerwca 2017

O świecie, w którym nie ma dobrych ludzi - "Wzgórze psów" Jakuba Żulczyka

Jakub Żulczyk, "Wzgórze psów", Wydawnictwo Świat Książki, 2017.
Kto z Was wychował się w małym mieście? Społeczności, w której perspektywy są ograniczone, a każdy krok może być zanotowany w pamięci sąsiadów, stanowczo za bardzo interesujących się cudzym życiem? Jeśli tego nie zaznaliście, trudno będzie Wam zrozumieć "Wzgórze psów" Żulczyka - powieść o tym, jak toksyczne może być zamknięcie i jak trudno dorosnąć w świecie, w którym władza jest substytutem dojrzałości.
Justyna i Mikołaj to para trzydziestolatków z Warszawy. Z powodu problemów zawodowych i małżeńskich postanawiają przenieść się na jakiś czas do mieszkającego w małym mazurskim miasteczku, ojca Mikołaja. Nie jest to powrót łatwy, bowiem rodzinne miasto przypomina mężczyźnie o jego dziewczynie z czasów licealnych, która została brutalnie zgwałcona i zamordowana kilkanaście lat temu. Ponadto relacje rodzinne pełne są wzajemnych pretensji, niezałagodzonych konfliktów i walki o władzę. A głowa rodziny nie należy do ludzi, którzy łatwo ustępują pola. Tomasz nie tylko dyryguje całą familią i prowadzi piekarnię, ale także angażuje się w lokalną politykę. Przed przyjazdem Justyny i Mikołaja znika jeden z społecznych działaczy. Wszyscy podejrzewają, że ma to związek z referendum dotyczącym odwołania miejscowej pani burmistrz.
Najbardziej uderzające jest to, że w najnowszej powieści Żulczyka nie ma pozytywnych bohaterów. Każdy wydaje się tak zniszczony i zdeprawowany, że mimowolnie zaczynamy lubić tych, którzy wykazują jakiekolwiek znamiona człowieczeństwa. Tylko ludźmi są wszyscy, również ci porywczy, brutalni, rzucający się na siebie z pięściami. Ciekawe jest osadzenie ich w małym miasteczku, zamkniętej społeczności, mającej wspólną przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. To nie jest świat, z którego łatwo się wyrwać. Można mu się przeciwstawić, tak jak Mikołaj, ale i tak tkwi się w jego mackach. Można próbować wyplenić go ze swojej głowy, odurzyć się, by choć na moment zapomnieć o tym, co się przeżyło i z kim jest się związanym. Wspomnienia jednak zawsze zostają i rzucają się na człowieka przy pierwszej, lepszej okazji. Dlatego też powrót jest taki trudny. Nie tylko dla samego Mikołaja, ale i dla Justyny, która początkowo ma problemy, by zrozumieć Zybork, ale bardzo szybko udaje jej się go znienawidzić. Miasteczko jest toksyczne i to nie tylko ze względu na relację rodziny głównego bohatera. Stosunki międzyludzkie i hierarchia społeczna zostały ustalone dawno temu. Wszelkie zmiany są zamachem na ustalony porządek. A ten nie jest związany jedynie z politycznymi wyborami, ale i z półświatkiem, który zdaje się kontrolować wszystko i legitymizować każdy możliwy rozkład sił. Przede wszystkim jednak "Wzgórze psów" to opowieść o zemście. O tym, co do niej doprowadza i jak wiele złego może zrodzić. Żulczyk pokazuje nam, że sami decydujemy o tym, czy nienawidzić, kogo nienawidzić i dlaczego. Wybaczenie jest czasem niesamowicie trudne, ale z pewnością jest zdrowsze niż mszczenie się za wszelką cenę, czyniące za dość zasadzie "oko za oko, ząb za ząb". Żeby dojrzeć, trzeba umieć wyzwolić się z prymitywnych uczuć. Pytanie, czy nasi bohaterowie są do tego zdolni?
Nie można być jednak wobec Żulczyka całkowicie bezkrytycznym. Ponieważ mimo doskonale skonstruowanej fabuły, książka ma też swoje wady. Dwie. Malutkie. Pierwszą jest objętość. Nie należę do osób, które przerażają setki stron, ale w przypadku "Wzgórza psów" długość nie jest do końca uzasadniona. Niekiedy sceny zdają się być wydłużane na siłę. Owszem, potrafi to pobudzić ciekawość, ale przy ośmiuset stronach, wydaje się zbędne. Drugą jest narracja. Ukazywanie historii z perspektywy kilku postaci jest bardzo ciekawe, aczkolwiek bywa też irytujące, ze względu na rwące się wątki i brak linearności. 
"Wzgórze psów" Żulczyka jest niewątpliwie jedną z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku. Nie żałuję ani jednej minuty, którą poświęciłam na zgłębianie tej fabuły. Historia przedstawiona w powieści przeraża i zatrważa, ale także przestrzega i uwidacznia genezę zła. Oby więcej takich książek.

9 komentarzy:

  1. Mam te książkę w planach . Stoi na Polce i czeka na mój urlop :) po przeczytaniu Twojej recenzji coraz bardziej nie mogę sie doczekać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorąc pod uwagę jej grubość, urlop jest na nią potrzebny :) Ale naprawdę wciąga, więc te 860 stron mija szybciej niż może się wydawać :)

      Usuń
  2. Małe miasteczko... Pracuje w takim od kilku lat. Ludzie wiedzą o sobie tyle, co i na mojej malutkiej wsi. Dobrze znam ten klimat. Trochę objętość mnie zastanawia, bo to jednak gatunek, w którym pięćset stron to już sporo, a tu mamy aż osiemset. Ale skoro piszesz, że jedna z lepszych w tym roku przez Ciebie czytanych, to mam ją na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pochodzę z małego miasteczka i w moim mniemaniu Żulczyk w stu procentach pokazał ten klimat. Oczywiście, troszeczkę uwydatnił najgorsze przymioty tego typu środowisk. "Wzgórze psów" jest thrillerem i przez to powinien być trochę krótszy, ale tło społeczne gra tam tak wielką rolę, że książkę można by skrócić, najwyżej, o 200 stron. Mimo drobnych dłużyzn, naprawdę warto ją przeczytać :)

      Usuń
  3. Z Żulczykiem mam ten problem, że z jednej strony chcę, a z drugiej jakoś się zabrać nie mogę. Ta książka stanowczo nie wygląda na najlepszą opcję na pierwsze spotkanie z autorem. Ale tytuł zapamiętam, bo tematyka to jakby zlepek wszystkiego, co lubię ;) Niedługo w Toruniu spotkanie z Żulczykiem, więc może sam autor przekona mnie do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam z Żulczykiem ten sam problem. W grudniu kupiłam sobie zestaw trzech jego książek, w międzyczasie dostałam w spadku jeszcze jedną i tak sobie leżały, aż do połowy maja. Zmobilizowała mnie dopiero osoba, która podarowała mi "Wzgórze psów", pytając mnie o wrażenia z lektury. Nie żałuję i sięgnę po więcej :) Mam nadzieję, że autorowi uda się Cię przekonać do swojej twórczości :)

      Usuń
    2. Niestety Żulczyk mnie do siebie nie przekonał - autor, który mówi "wziąść" niezbyt mnie zachęca ;). Ale jeśli kiedyś książka wpadnie mi w łapki, to i tak ją przeczytam.

      Usuń
    3. Serio? On tak mówi? Zaczynam się cieszyć, że podczas jego spotkania autorskiego w Poznaniu musiałam tkwić w kolejce do lekarza :)

      Usuń
    4. Zdarzyło się. Mam nadzieję, że tego dnia coś padło mu na mózg. Nie zmienia to jednak faktu, że raczej mnie nie przekonał do swojej twórczości - wypowiadał się o niej dość chaotycznie. Może pokuszę się o relację z toruńskiego festiwalu, to przekonasz się, dlaczego to spotkanie było złe;)
      Wiesz, chociaż Żulczyk nie jest bardzo zachęcający, to jednak kolejka do lekarza ma w sobie coś z kafkowskiego koszmaru. Wolę więc Żulczyka:p

      Usuń