poniedziałek, 19 czerwca 2017

Przeszłość zawsze nas dogania, czyli "Pokój numer 10" Åke Edwardsona


Å.Edwardson, "Pokój numer 10", tłumaczenie P.Urbanik, Wydawnictwo Czarna Owca, 2012.

Jest w Skandynawii kilku autorów kryminałów, po których chwytam w ciemno. Nie mogę powiedzieć, że każda napisana przez nich książka jest idealna, ale nigdy nie zawiodłam się na tyle, aby czytanie przestało być przyjemnością. Do takich twórców należy Åke Edwardson. "Pokój numer 10" to kolejny tom jego cyklu, opowiadającego o komisarzu Eriku Winterze.
"Pokój numer 10" to siódma część przygód policjanta z Göteborga, ale można ją czytać jak całkowicie samodzielną powieść. W pokoju hotelowym zostają znalezione zwłoki niespełna trzydziestoletniej kobiety. Jej ręka pomalowana została na biało. Jej gipsowy odlew odnajduje się wkrótce po zabójstwie w dworcowej przechowalni bagażu. Wszystko wydaje się nieodgadnione. Aby to skomplikować, policjanci przypominają sobie, że inna kobieta, która zaginęła wiele lat wcześniej, była widziana po raz ostatni w tym samym pokoju hotelowym. Zagadki jej zniknięcia nigdy nie rozwiązano. Policja zastanawia się, czy te dwie, oddalone w czasie sprawy, mogą się łączyć.
Kryminał Edwardsona to klasyczna zagadka kryminalna ze sprawą z przeszłości w tle. Jednak rozwiązanie z klasyką nie ma nic wspólnego, co daje czytelnikowi dużą dawkę nieprzewidywalności. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale wspomnę, że historie z przeszłości mogą zaskakiwać swoim zagmatwaniem, a główny podejrzany zmienia się co kilka stron. Zaskakuje jednak przesłanie książki. To, że nie można uciec przed przeszłością. Błędy, które się kiedyś popełniło, mimo perfekcyjnego zatuszowania, mogą wyjść na jaw i zacząć mścić się nie tylko na nas, ale i na naszych bliskich. W tej sytuacji prawda, nawet najgorsza, wydaje się najlepszym wyjściem, ponieważ zapobiega ona wybuchowi, którego skala, po latach, może być olbrzymia.
Nie mogę jednak określić książki mianem ideału. Dlaczego? Ponieważ autor w niezbyt umiejętny sposób wykorzystał całkiem ciekawy pomysł. Otóż "Pokój numer 10" pełen jest retrospekcji, dzięki którym możemy poznawać nie tylko fragmenty spraw sprzed lat, ale także zobaczyć na ile zmienili się bohaterowie znani czytelnikom całego cyklu od dawna, ale nie z czasów ich początków w wydziale śledczym. To zupełnie inni ludzie. Szkoda tylko, że retrospekcje są wprowadzone w powieści w tak chaotyczny sposób, iż czasami dopiero po kilku akapitach czytelnik domyśla się, że czyta o wydarzeniach z przeszłości. Umieszczenie daty przed konkretną sceną, usunęłoby ten problem, jednak autor wolał postawić na chaos, czym wprawia czytelników w stan nieustającej irytacji. 
W siódmym tomie przygód Erika Wintera widać również, jak bardzo wyewoluowała ta postać. Komisarz z człowieka, dla którego związki były mrzonkami, a praca sensem życia, zamienił się w statecznego ojca i partnera, gotowego niemal na porzucenie śledztwa w toku, tylko po to, by spędzić więcej czasu z najbliższymi. Przyznam jednak, że brakuje mi dawnego Wintera. Bowiem kwilenie dzieci i ich problemy zdrowotne są zapewne urocze, ale jazz, whiskey i cygara nadawały komisarzowi charakterystyczny rys człowieka wyjątkowego w swojej prostocie. Szkoda, że autor wymazał z tego obrazu niemal wszystko.
Podsumowując, jest to książka warta przeczytania. Ale nie przypisałabym jej hasła "czytaj, bo umrzesz". Jeśli jesteście zmęczeni po pracy i chcecie skupić się na kryminalnej historii, albo nie macie czego robić w pociągu i tramwaju, przeczytajcie ją. Jednak, jeśli okoliczności pozwalają Wam na uważną i spokojną lekturę - sięgnijcie po coś innego.


6 komentarzy:

  1. O nie, nie - mogłabyś napisać, że to jedyny kryminał, który ma szansę dostać literackiego Nobla, a ja i tak bym tego nie przeczytała. Mam za sobą jedną jedyną powieść tego autora i wspominam ją bardzo źle. Na tyle źle, że mogę spokojnie powiedzieć, że był to jeden z najgorszych kryminałów jakie czytałam. Tak więc nie, nie, nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, autor bywa czasami bardzo chaotyczny i z tomu na tom coraz mniej chce mi się czytać jego książki. Także powoli zaczynam Cię rozumieć :)

      Usuń
  2. Moim zdaniem tego autora cechuje swoista niekonsekwencja ;) raz pisze super dobrze a raz jakby tracił zapał i cała wenę. Moim zdaniem to książka należała do słabszych .
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Jeden tom, już nie pamiętam który, czytałam wyłącznie siłą rozpędu. Ta książka była średnia - całkiem niezła fabularnie, ale za wykonanie już niekoniecznie można autora pochwalić :)

      Usuń
  3. Gdzieś tam na liście kryminałów do przeczytania, będzie na mnie czekać ten tytuł, może w ramach nadrabiania zaległości uda mi się po niego sięgnąć. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jest "gdzieś tam na liście" to powiem szczerze, że są lepsze kryminały do odrabiania. Najlepiej przełożyć go na koniec rzeczonej listy :)

      Usuń