środa, 22 lutego 2017

Dom zawsze pozostanie domem, tak długo jak łączą się z nim emocje... - o "Cieniu eunucha" Jaume Cabre

J.Cabre, "Cień eunucha", tłumaczenie A.Sawicka, Wydawnictwo Marginesy,2016.
O tym, że Jaume Cabre jest obecnie modnym pisarzem dowiedziałam się z Instagrama jakieś dwa tygodnie po tym, jak bibliotekarka wręczyła mi dwie jego powieści i zapewniła, że będę zachwycona. Miała rację. W końcu poleca mi książki od jakiś dwudziestu lat, więc wie, co robi. Na moim "stosiku" czeka jeszcze "Wyznaję", ale jak na razie podzielę się z Wami zachwytami nad "Cieniem eunucha".
Miquel właśnie stracił przyjaciela. Jego współpracownica, Julia, zaprosiła go na kolację do uroczej restauracji pod Barceloną, aby porozmawiać o zmarłym i zdobyć informacje na jego temat do artykułu, który planuje napisać. Kobieta nie wie jednak, że zabrała Miquela do miejsca, do niedawna, będącego jego domem. Ta niecodzienna wizyta i zderzenie z domem, który utracił prowokuje mężczyznę do opowiedzenia historii swojego życia, a także zaskakujących dziejów jego przodków, żyjących w tym samym miejscu od pokoleń. Miquel szczególną uwagę zwraca na relację z wujem Maurycym - drugim, obok głównego bohatera, narratorem tej opowieści, sprawującym pieczę nad pisaniem rodzinnej historii.
Jeśli myślicie, że będziecie mieli do czynienia z nudną sagą rodzinną, mylicie się. "Cień eunucha" wprawia czytelnika w zauroczenie i balansuje między przeróżnymi gatunkami od powieści obyczajowej, przez romans, do książki politycznej. Ale nie to jest głównym atutem tej lektury. Najpiękniejszy jest tu język. Nie pamiętam kiedy ostatnio zachwycałam się tak frazą, intertekstualnością, czy plastycznością zdań. Wystarczy napomknąć chociażby o przydomkach, jakie autor nadaje poszczególnym bohaterom w zależności od sytuacji, w jakiej akurat tkwią. Kiedy zbierzemy te określenia tworzy się swoista litania korespondująca z biblijnymi nawiązaniami do zachowań bohaterów, które również pojawiają się w powieści. Zachwyca również wręcz muzyczna budowa powieści. Nie chodzi tylko o tytuły poszczególnych części "Cienia eunucha", nawiązujące do budowy utworów muzycznych, czy fragmenty pieśni i nuty, które możemy znaleźć w środku. Treść i tempo są niezmiennie związane z muzyką - czytając książkę mamy czasami wrażenie, jakbyśmy słuchali utworu muzycznego, wprowadzającego nas w piękną historię, tylko tym razem zamiast nut i dźwięków, użyto słów, nadając historii dozę dosłowności. Jeśli spojrzeć na to z boku, możemy język Cabre w minimalnym stopniu porównać do pieśni chrześcijańskiej - nabożnego, przepełnionego mistycyzmem tekstu, który przedstawia nam prawdę objawioną. To porównanie staje się jeszcze ciekawsze w kontekście treści.
Bowiem "Cień eunucha" nie daje jej jednoznacznych odpowiedzi. Dzieje rodu Gensana pełne są tajemnic, ale nie zostają one rozwiązane od razu. W każdej z nich czai się ziarnko niepewności, a czasami okazuje się, że zbieracz rodzinnej historii nie podał nam właściwej jej wersji z powodu kaprysu. Zarówno Miquel jak i Maurycy pragną tworzyć mity na temat własnej historii, udowodnić, że bycie Gensaną coś znaczy. Jednak nawet oni mają świadomość tego, że snują opowieść o upadku, opartą na zgliszczach tego, co niegdyś mogło być wielkie. Z pokolenia na pokolenia, każdy kolejny Gensana nie był ani na tyle zdolny by dorównać przodkom, ani na tyle odważny, aby przyznać się do błędu. Dwaj narratorzy - Miquel i Maurycy są ostatecznym świadectwem upadku rodziny. Obaj nie dorobili się potomków. Maurycy przez całe życie był bierny wobec wydarzeń rodzinnych i bardziej skupiał się na muzyce, historii i literaturze niż na własnym majątku. Dom i pieniądze zdawały mu się czymś oczywistym, co żyło własnym życiem, poza nim. Miał też sekret, który sprawił, że wszystko, co po nim ocalało, trafiło w cudze ręce. Podobną postawę prezentuje Miquel, wieczny nieudacznik, angażujący się w ważne przedsięwzięcia ze złych powodów i ponoszący coraz to nowe porażki. W jego świecie, bez względu na to, czy ma się dwadzieścia czy trzydzieści lat, kiedy coś w życiu nie wyjdzie, można zawsze wrócić do domu rodzinnego i lizać rany. Ta nieustająca rezygnacja towarzyszy mu na każdym kroku, bez względu na to, czy chodzi o życie uczuciowe czy pracę. Niezmienna naiwność bohaterów, ich wzloty i upadki, oraz szukanie uzasadnienia teraźniejszości w przeszłości sprawiają, że od historii rodu Gensanów nie można się oderwać.
"Cień eunucha" mnie zaczarował. To opowieść, którą chce się nieustannie poznawać. Może nie jest wybitna, ale bardzo dobra i ma w sobie to coś, co sprawia, że czytelnik, poznając ją, trafia do całkiem nowego świata. Nie wiedząc niemal nic o Katalonii, czułam klimat barcelońskich ulic, wyobrażałam sobie, że wraz z bohaterami siedzę w bibliotece rodziny Gensana i patrząc na portrety przodków poznaję tragiczne losy ludzi, którzy cały czas myśleli, że powinni osiągać coraz więcej. "Cień eunucha " polecam z całego serca wszystkim tym, którzy lubią zanurzyć się w powieści. I zapewniam, że po tej lekturze, już niedługo sięgnę po kolejną powieść Jaume Cabre.

14 komentarzy:

  1. Teraz ja również chciałabym zostać zaczarowana, choć może zacznę od "Głosów Pamano", które czekają na półce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę warto dać się zaczarować :) O "Głosach Pamano" nie słyszałam, ale pewnie je przeczytam, jeśli "Wyznaję" zachwyci mnie tak samo jak "Cień eunucha" :)

      Usuń
  2. Bardzo chcę przeczytać jego książkę - "Wyznaję" - ale nie wiem czy jestem jeszcze na nią gotowa. Dzięki twojej recenzji "Cień eunucha" trafia na moją listę - "książki do przeczytania w 2017 roku". I chyba będzie przed "Wyznaję".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wyznaję" czeka w kolejce i u mnie. Szkoda tylko, że ta kolejka jest taka długa :)

      Usuń
  3. Ten Cabre i u mnie jest gdzieś w planach, ale jak na razie nawet nie wpadł mi w łapki. Twoja recenzja jest jednak tak plastyczna, tak zachęcająca, że o "Cieniu eunucha" na pewno nie zapomnę ;)
    Swoją drogą - zazdroszczę takiej bibliotekarki, która od lat Ci doradza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że dawno żadna książka nie wciągnęła mnie tak jak ta, dlatego, jeśli chcesz przeczytać jakąś powieść Cabre, to chyba dobry wybór :)
      A co do pani bibliotekarki - jest ona jedynym powodem moich wizyt z bibliotece w rodzinnym mieście (bo właściwie w Poznaniu wypożyczać jest mi łatwiej) i bardzo boję się momentu, kiedy przejdzie na emeryturę :)

      Usuń
  4. Jestem okropnym czytelnikiem, że jeszcze nie przeczytałam nic spod tego nazwiska. Może ta książka oczarowałaby i mnie? Ciekawi mnie wątek powieści politycznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek polityczny to niemal połowa młodości głównego bohatera i jest dość intrygujący :) Polecam, bo ta książka naprawdę wciąga :)

      Usuń
  5. Przeczytałam "Wyznaję" i przyznaję, że byłam pod ogromnym wrażeniem, teraz mam chęć na kolejną przygodę czytelniczą z tym autorem. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wyznaję" już na mnie czeka i przypuszczam, że również mnie nie zawiedzie :)

      Usuń
    2. Z pewnością, satysfakcjonująca przygoda czytelnicza przed Tobą. :)

      Usuń
  6. Po "Wyznaję" mam wielki apetyt na kolejne książki Cabre, ale jakoś od ponad dwóch lat nie mam kiedy po nie sięgnąć :) Ale Twoja recenzja zachęciła mnie jeszcze bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwieczny problem - tyle książek do przeczytania i tak mało czasu :) "Cień eunucha" polecam, a sama, wierząc w rekomendację, już niedługo zabieram się za "Wyznaję" :)

      Usuń
  7. Szykuję się na pierwsze spotkanie z książkami pana Cabre tym bardziej, że Katalonia to bardzo bardzo moje klimaty! Dobrze, że zapowiadasz owocną przygodę i tym lepiej, że mam już dwie książki autora, to gdy już ulegnę urokowi i będę musiała szybko leczyć się kolejną Jego książką, będę miała po co sięgnąć. ;)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń