wtorek, 7 lutego 2017

Opowieść o tym, jak wyrzucić z siebie nadmiar gniewu - o "Pani Furii" Grażyny Plebanek

G.Plebanek, "Pani Furia",  Wydawnictwo Znak, 2016.
Czytając najnowszą powieść Grażyny Plebanek wydawało mi się, że tej książki nie napisała Polka. I nie jest to zarzut. Oczywiście, elementy polskie w "Pani Furii" się pojawiają, ale jest to lektura na tyle uniwersalna, że nie można jej zarzucić jednostronnego punktu widzenia i właśnie to jej największy atut. Zacznę jednak od początku.
"Pani Furia" to alter ego głównej bohaterki - Alii (związek imienia z Mohamedem Alim nie jest przypadkowy), córki Eddy'ego - gawędziarza z Kinszasy (tych, którzy tak jak ja nienawidzą geografii informuję, że to stolica Konga) i Mrówki - niezbyt pracowitej miłośniczki wszelkich seriali. Kiedy Alia jest jeszcze bardzo mała cała rodzina przeprowadza się z Kinszasy do Brukseli. "Pani Furia" to opowieść o życiu czarnoskórej dziewczynki w społeczeństwie, które jej nie akceptuje, ale na co dzień się do tego nie przyznaje. Alia musi radzić sobie nie tylko własną tożsamością i innością, ale i samotnością w świecie uszytym na cudzy wymiar. I być może byłoby jej łatwiej, gdyby mogła liczyć na wsparcie rodziny. Jednak od małego musi zajmować się młodszym rodzeństwem, a ojciec, będący powodem przeprowadzki do Europy i jedynym żywicielem rodziny, znajduje powód, aby wrócić do Kinszasy. Historia przedstawia większą część życia Alii i przeplatana jest informacjami o incydentach, podczas których grupa policjantów znęca się nad nielegalnymi emigrantami.
Grażyna Plebanek przed napisaniem "Pani Furii" musiała wykonać wielką pracę researcherską. Choć problemy życia imigrantów w Brukseli nie są jej do końca obce (w końcu sama tam mieszka), poznała także dogłębnie zjawisko afrykańskich gawęd i kulturę mieszkańców Kinszasy. Właśnie dzięki tym badaniom pisarce udało się uzyskać efekt niezwykłej wręcz autentyczności. Może ma na to wpływ fakt, że o Afryce wiedzę mam raczej encyklopedyczną, ale Grażyna Plebanek zaczarowała mnie swoją opowieścią, wprowadziła w świat, którego nie znałam. Życie Alii było dalekie od sielanki. Jako dziecko ukojenie znajdowała w opowieściach ojca, który rzeczywistość przekładał na fascynujące i pełnie magii historie. Po latach, kiedy agresja i furia wzbierała w tej młodej kobiecie, a boks już nie wystarczał, aby się ich pozbyć, dziewczyna sama nauczyła się przekładać najbardziej dramatyczne momenty swojego życia na alegoryczne opowieści, A miała bardzo wiele powodów do frustracji. Zawsze sama, zawsze gorsza, zawsze czarna wśród białych. Brakowało jej jednoznacznego wzorca. Jej matka za wszelką cenę chce wybielić swoją skórę, woli oglądać seriale niż zajmować się dziećmi i ich edukacją. Zależy jej tylko na własnym komforcie i stałych źródłach dochodu, do którego sama nie musi przyłożyć ręki. Po drugiej stronie barykady znajduję się Issa - siostra ojca Alii, mieszkająca w Belgii od dłuższego czasu. Zależy jej nie tylko na zachowaniu własnej, kongijskiej, tożsamości, ale i na równouprawnieniu i wykształceniu dzieci brata. Kobieta ta nie może mieć własnych potomków, dlatego matkuje Alii i jej braciom, podczas gdy Mrówka poświęca swoim dzieciom tylko minimum uwagi. Rozdarta i porzucona przez ojca "Pani Furia" szuka ciepła i miłości poza domem, co owocuje tylko większą frustracją, rozczarowaniem i cierpieniem.
"Pani Furia" opisuje nam ciężkie życie imigranta, i to ten jego aspekt, którego sami nie jesteśmy w stanie pojąć. Na własnej skórze poznałam, jak to jest żyć w obcym kraju bez dobrej znajomości języka, kiedy przedstawiciele mojej narodowości z góry mają przyklejaną łatkę taniej siły roboczej. Swoją wartość należało udowadniać podwójnie, wszędzie, poza międzynarodowym środowiskiem akademickim. Ale ja byłam bladą, niebieskooką blondynką w Skandynawii. Musiałam się odezwać, żeby pokazać, że jestem obca. Sytuacja głównej bohaterki powieści Grażyny Plebanek i jej realnych odpowiedników, jest odmienna. Oni swoją inność noszą na skórze. Nawet nie znając krajów, z których pochodzą, zawsze będą postrzegani przez pryzmat korzeni i przynależności etnicznej. A sytuacja społeczno-polityczna z ich punktu widzenia pogarsza się z dnia na dzień. Książka ma jednak swój drugi aspekt. Pokazuje, że odrzucenie rodzi frustrację, a ona doprowadza do eskalacji przemocy. Nie chcę twierdzić, że jedynym powodem przemocy wśród imigrantów jest odrzucenie przez rdzennych mieszkańców danego kraju, co to, to nie. Pragnę jednak powiedzieć, że patrząc na "innego" cały czas postrzegamy go w kategoriach orientalistycznych i postkolonialnych, A wydaje mi się, że już dawno powinniśmy wyzwolić się z takiego myślenia.
Powieść Grażyny Plebanek to kawał dobrej literatury, który nie tylko wzbudza w czytelniku empatię dla głównych bohaterów i pokazuje blaski i cienie emigracji, ale także uczy. I nie mówię tu o walce z frustracją. Przede wszystkim powieść ta pokazuje, że nie można każdego imigranta postrzegać przez ten sam pryzmat. W końcu mamy Issę, która przez cały czas ciężko pracuje i utrzymuje całą rodzinę, i mamy też Mrówkę - kobietę starającą się za wszelką cenę unikać jakiegokolwiek wysiłku, liczącą na pomoc i finanse innych. Autorka wprowadza nas w niejednoznaczny świat ludzi naznaczonych, tłumaczy, że nie wszystko jest jednoznaczne. A do tego tworzy w imieniu Alii piękne gawędy, które czyta się z niekłamaną przyjemnością. Polecam!

12 komentarzy:

  1. Nigdy nie mieszkałam za granicą, brak mi więc takich doświadczeń, jakie masz chociażby ty po pobycie w Skandynawii. Autorka musiała faktycznie odwalic duży kawał pracy researcherskiej, biorąc na tapet temat czarnoskorej dziewczyny w Brukseli. Twoja pozytywna opinia zachęca do lektury :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam :) Co prawda, z wiadomych powodów lubię imigranckie historie, ale książka Grażyny Plebanek porusza także bardzo wiele tematów ogólnie związanych z życiem kobiety i jest bardzo dobrze i wiarygodnie napisana :)

      Usuń
  2. Zastanawiałam się kiedyś, czy sięgnąć po tę książkę, później umknęła mi w natłoku innych, ale teraz mi o niej przypomniałaś, wpisuję na listę do przeczytania, bo widzę, że warta jest tego. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też umknęła, a potem dziwnym trafem ktoś w bibliotece oddawał ją tuż przede mną :) I naprawdę warto ją przeczytać. Dawno nie trafiłam na polską książkę, która byłaby tak dobrze napisana, którą czyta się z taką przyjemnością :)

      Usuń
  3. Pamiętam, że jakiś czas temu było strasznie głośno o tej książce, ale jakoś nie miałam okazji się za nią zabrać. A widać, że powieść warta przeczytania. O takich życiowych problemach czyta się bardzo dobrze, to uniwersalne historie, które mają duży związek z tym, co dzieje się dzisiaj na świecie. Gratulacje dla autorki, że udało jej się jednocześnie opisać ciężkie życie czarnoskórej bohaterki w Europie, ale także zachować najciekawsze elementy jej rodzimej kultury. Chętnie bym przeczytała! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam! To jedna z nielicznych książek, które uświadamiają czytelnika, po prostu wprowadzając go w świat bohaterki. Naprawdę warto :)

      Usuń
  4. Ostatnio postanowiłam poobracać się w tematyce Afryki i Azji Wschodniej ponieważ literatura opisująca te rejony jest mi całkowicie obca. Więc trafiłaś z recenzją w sedno! :) Zgodzę się, odrzucenie i brak akceptacji w społeczeństwie, powoduję eskalację przemocy. Nie mówię tu o tym co się obecnie dzieje w Europie, ale wystarczy spojrzeć na nasze społeczeństwo. Osoba odrzucona albo zamyka się w sobie, albo wzbiera w niej gniew. Na pewno przeczytam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli szukasz tego typu tematów naprawdę polecam :) A co naszego społeczeństwa - wychodzę z założenia, że skoro się coś krytykuje, trzeba to najpierw dobrze poznać. Mam wrażenie, że wielu "prawdziwym Polakom" przydałaby się taka uświadamiająca lektura :)

      Usuń
  5. Słyszałam o tej książce już dawno, jednak ciągle nie byłam do niej do końca przekonana. Teraz widzę, że warto się z nią bliżej zapoznać więc będę o niej pamiętać :)
    Justyna z livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę warto :) Wciąga i opowiada naprawdę wartościową, kobiecą historię :)

      Usuń
  6. Właściwie pierwszym akapitem mnie kupiłaś - nierzadko literatura polska jest zbyt...polska, zbyt mocno osadzona w realiach, które wylewają się na mnie każdego dnia. Wolę opowieści uniwersalne, które trudno przypisać do danego kraju, które mogłyby wydarzyć się wszędzie. Będę rozglądać się za "Panią Furią" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta książka na pewno zbyt polska nie jest :) Gdyby autorka napisała ją pod jakimś francuskojęzycznym albo afrykańsko brzmiącym pseudonimem, na pewno nie domyśliłabym się, że jest Polką. A, jak zauważyłaś, uniwersalne książki rzadko się na naszym rodzimym rynku literackim pojawiają, więc polecam :)

      Usuń